W tym tygodniu Heidi Mullis w końcu może odetchnąć z ulgą. Pochodząca z Wielkiej Brytanii pielęgniarka została po dwóch latach batalii sądowej oczyszczona z zarzutów. Jej prawnik z kolei oskarżył prokuratorów o wszczęcie przeciwko niej "fałszywej" sprawy.
Wracała z wycieczki
Do tego przykrego zdarzenia doszło 24 marca 2020 r., kiedy Mullis wraz z partnerem i czwórką dzieci wylądowała na brytyjskim lotnisku.
Funkcjonariusz Straży Granicznej Kelly Clarke chciał przeszukać torbę podróżną partnera kobiety. To z kolei bardzo się jej nie spodobało. Straciła panowanie nad emocjami.
Jej ton głosu wskazywał na to, że była zła, tak samo sposób w jaki się poruszała i cięty język. Ciągle się też zbliżała do mnie. Związała włosy z tyłu i myślałem, że robi to, by walczyć - powiedział "The Mirror" mundurowy.
Nie można było z nią porozmawiać. Powiedziała mi, żebym w zasadzie się odp******* - dodał mężczyzna.
Kobieta ma jednak inną wersję zdarzeń. Emocjonalne zachowanie tłumaczyła wybuchem pandemii. Dodała też, że nie użyła krzyku ani bluźnierstw w stosunku do celnika.
Byliśmy na Bali przez dwa tygodnie, to było właśnie wtedy, gdy COVID uderzył. Słyszeliśmy przerażające historie, że będzie jak na farmie zombi, a w sklepach zabraknie żywności - relacjonowała.
W dodatku moje dziecko było chore, nie chciałam, żeby pracownicy lotniska się obok niego znajdowali - dodała.
Zmianę fryzury tłumaczyła wysoką temperaturą na lotnisku. Dodatkowo pielęgniarka miała być w szóstym tygodniu ciąży.
Byłam zdenerwowana i głodna i byłam w szóstym tygodniu ciąży. Nigdy w życiu nie uderzyłam nikogo w twarz i nigdy nie sądziłem, że czesanie włosów może być uznane za agresywne - mówiła.
Niestety, po tym wydarzeniu groziło jej więzienie. Niedługo potem odebrała kolejny cios. Straciła dziecko.
Kto kłamie?
Prokurator Dave Holland sugerował, że kobieta kłamie w sprawie ciąży.
Nie ma powodu, dla którego funkcjonariusze mieliby nie mówić prawdy. Ona z kolei ma wyraźny powód, by kłamać - przekonywał.
Nie pozostało to obojętne prawnikowi kobiety. Mężczyzna nie przebierał w słowach.
Nigdy w mojej pracy nie było takiej sytuacji, w której prokuratura powiedziałaby, że ich świadkowie nie mają powodu, by kłamać, więc należy im wierzyć. To tylko pokazuje, jak fałszywa jest sprawa oskarżenia - tłumaczył.
Na szczęście kobieta została oczyszczona z zarzutów. Odpowie jedynie za zakłócanie porządku - za co zapłaci grzywnę 1000 funtów. Dziecka jednak nic jej nie zwróci...