O znalezieniu ciał sześciu osób w hotelu Grand Hyatt w stolicy Tajlandii poinformowano we wtorek popołudniu. Od początku służby podejrzewały, że w herbacie zaserwowano im cyjanek.
Otruci goście hotelowi zameldowali się w hotelu w różnych godzinach i zostali umieszczeni w różnych pokojach. Na zwłokach zabezpieczonych przez mundurowych nie było widać żadnych śladów walki czy rabunku.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Czytaj także: Tragedia na Korsyce. Nie żyje ksiądz z Polski
Tajemnicza śmierć w luksusowym hotelu. Poszło o ogromne pieniądze?
Sherine Chong zdaniem policji miała długi wobec pięciu osób, które zaprosiła. Jak donosi Polsat News, zainwestowały one we wskazane przez nią projekty budowlane, które niekoniecznie okazały się rentowną inwestycją.
Czytaj także: Dopadli "Dobermana". Krystian G. zatrzymany w Holandii
Grupa osób, które pożyczyły Chong pieniądze, miała się spotkać z nią w ciągu dwóch tygodni w sądzie.
Ona jednak zaproponowała polubowne załatwienie podczas pobytu w hotelu.
Śledczy odkryli ślady cyjanku na znalezionych w pokoju spotkań sześciu filiżankach do herbaty.
Jedzenie było nietknięte, ale korzystano ze wszystkich 6 kubków. Sprawdzamy wszystko. Nie znaleźliśmy nic więcej, nawet na podłodze, ale znaleźliśmy jakiś proszek na dnie kubka - przekazał prowadzący śledztwo komisarz Thiti Saengsawang.
To dopiero początek postępowania i na dalsze ustalenia przyjdzie nam jeszcze poczekać. W sprawę zaangażowane zostało amerykańskie FBI.
Tajlandzkie służby robią wszystko, żeby jak najszybciej rozwikłać to dochodzenie. Czuwa nad nim sam premier Tajlandii, Srettha Thavisin. Władze kraju nie chcą, żeby ten epizod odbił się negatywnie na branży turystycznej. Dla Tajlandii branża ta jest kluczowym elementem, napędzającym jej gospodarkę.