"Marsz Jedności" przeszedł 6 września ulicami Mińska. W protestach wzięło udział tysiące osób, które chcą dymisji Łukaszenki. Podczas manifestów pomiędzy uczestnikami marszu a służbami bezpieczeństwa doszło do awantury, która zdaniem dziennikarza Aleca Luhna wiele mówi na temat ludzi pracujących dla Łukaszenki, a także dobrze podsumowuje władzę obecnego prezydenta.
Funkcjonariusz OMON-u podczas szamotaniny został chwycony przez protestującego, który następnie zdjął mu kominiarkę i rzucił na ziemię. Gdy zorientował się, co się dzieje, zaczął nerwowo łapać kominiarkę, aby włożyć ją z powrotem na głowę. Wszystko po to, aby kamery rejestrujące zajście nie były w stanie sfilmować jego twarzy i ujawnić jego tożsamości.
Białoruski agent ochrony ucieka, gdy protestujący zrywa mu kominiarkę. Ci faceci są przerażeni tym, że ich tożsamość zostanie ujawniona. Wiedzą, że większość kraju jest przeciwko nim - napisał na Twitterze dziennikarz Alec Luhn.
Maszerujący próbują się przebić do centrum, jednak powstrzymują ich funkcjonariusze OMON-u. Aresztują część protestujących. Wielu stawia czynny opór OMON-owi, niekiedy skutecznie - jak choćby w powyższym przypadku, gdy milicjantowi zabrano kominiarkę.