Do zdarzenia doszło w czwartek po południu na placu przed wejściem do centrum handlowego Złote Tarasy w Warszawie. Zebrali się tam członkowie zakazanego na Białorusi Wolnego Choru, który jest jednym z symboli protestów w tym kraju. Artyści chcieli zaśpiewać "Mury", solidaryzując się z aktywistami na Białorusi. Nie podobało się to ochronie galerii handlowej.
"Zaraz tu też traficie do więzienia"
Sprawę opisała za pośrednictwem Facebooka Hanna Radziejowska, szefowa berlińskiego oddziału Instytutu Pileckiego. Opiekuje się ona chórem podczas jego pobytu w Polsce. Opisała, że w trakcie występu do artystów podeszło kilku ochroniarzy Złotych Tarasów. Zagrozili, że wezwą policję i zażądali natychmiastowego przerwania, mimo że artyści chcieli zaśpiewać tylko jeden utwór.
A kiedy usłyszeli, że (chórzyści — przyp. red.) są Białorusinami, którym za śpiewanie "Murów" grozi w Mińsku więzienie, zwrócili się słowami: "zaraz tu też traficie do więzienia". Przemoc słowna wobec słabszych i uchodźców, osób, które przeszły więzienia i tortury, gratulacje! - napisała dalej Hanna Radziejowska.
Nie wpłynął wniosek o organizację wydarzenia
Przedstawiciele centrum handlowego Złote Tarasy poinformowali portal TVN Warszawa, że podobne akcje na placu przed obiektem są sprzeczne z regulaminem galerii handlowej. Jak mówi Weronika Kendra, zajmująca się marketingiem Złotych Tarasów, do biura administracji nie wpłynął żaden wniosek o możliwość organizacji wydarzenia.
Regulamin obiektu jasno określa zasady dotyczące wszelkiego rodzaju zgromadzeń i konieczności zatwierdzenia ich przez zarządcę, o czym pracownicy ochrony poinformowali uczestników zgromadzenia na tzw. piazzy - mówi Kendra w rozmowie z TVN Warszawa.
Przedstawicielka "Złotych Tarasów" wykluczyła też nieodpowiednie zachowanie pracowników ochrony. Jak mówi, personel firm serwisowych współpracujących ze Złotymi Tarasami jest regularnie szkolony z zakresu obsługi klienta oraz zapewnienia bezpieczeństwa na terenie centrum handlowego.
Chór jest zakazany na Białorusi, a członkowie są prześladowani
Wolny Chór występował w piątek w Muzeum Powstania Warszawskiego z koncertem "Mury runą!". Jego występy są zakazane na Białorusi. To jeden z najważniejszych symboli białoruskiej rewolucji. Podczas protestów jego członkowie pojawiali się na ulicach Mińska, by śpiewać tradycyjne białoruskie pieśni i hymny.
Członków chóru dotykały prześladowania. Niektórych aresztowano, inni musieli uciekać z kraju w obawie o bezpieczeństwo. Dlatego w trakcie występów ukrywają twarze i imiona, a koncerty i teledyski nagrywają w "partyzanckich" warunkach. Reżim Łukaszenki uznaje wykonywane przez nich utwory na ekstremistyczne. Za ich publiczne wykonywanie grozi od ośmiu do 15 lat więzienia.
Wyroki dla opozycjonistów
W zeszły poniedziałek sąd w Mińsku skazał na 11 lat łagru białoruską opozycjonistkę Mariję Kalesnikawą za rzekome "działanie na szkodę bezpieczeństwa narodowego, zmowę w celu przejęcia władzy w kraju oraz utworzenie organizacji ekstremistycznej".
Wyrok 10 lat pobytu w łagrze usłyszał także Maksym Znak, prawnik Wiktara Babaryki, opozycjonisty, który w lipcu został skazany na 14 lat. Oboje zostali uznani za więźniów politycznych.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.