Do SKOK-u Stefczyka przy ulicy Poniatowskiego w Błoniu wszedł 23-letni mężczyzna, który rzekomo był zainteresowany wzięciem kredytu. Po uzyskaniu informacji wsiadł do zaparkowanego w pobliżu samochodu. Niedługo potem w oddziale pojawił się drugi mężczyzna. W ręku trzymał broń.
Czytaj też: Nagła śmierć na wakacjach. Nie żyje znany lekarz
Oddał strzał w stronę sufitu, żądając wypłaty pieniędzy. W tym momencie dołączył do niego mężczyzna, który pytał o kredyt. Sprawcy położyli na biurku atrapę bomby, podczas gdy pracownice banku otwierały sejfy.
Przedstawiciel Prokuratury Okręgowej w Warszawie tłumaczy, że sprawcy zagrozili wysadzeniem placówki w powietrze. Miało się to stać w chwili, gdy usłyszą alarm albo syreny policyjne. Mężczyźni uciekli, a na miejscu niedługo później pojawiły się służby.
Policja ustaliła, że bomba jest atrapą wykonaną ze starego telefonu komórkowego. Dzięki temu szybciej udało się namierzyć złodziei. Kilka dni po napadzie sprawcy zostali zatrzymani. 55-letni Wojciech i jego 23-letni syn Piotr mieli w mieszkaniu myśliwską dubeltówkę, broń pneumatyczną oraz amunicję.
Oskarżono ich o dokonanie rozboju z użyciem niebezpiecznego narzędzia. Oprócz tego Piotr L. odpowie również za kierowanie gróźb do kierowcy ciężarówki, który próbował zablokować ich drogę ucieczki. Podejrzanym grozi do 15 lat pozbawienia wolności.
Wojciech L. przyznał się do winy. Początkowo próbował bronić syna, który miał nic nie wiedzieć o napadzie. Dopiero później zgodził się “stać na czatach”. Sprawcy napady nie chcieli nikomu wyrządzić krzywdy. Dopuścili się przestępstwa, by podreperować domowy budżet nadszarpnięty przez chorobę żony i kredyt syna.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.