Przypomnijmy. Na targowisku w Nowej Dębie (woj. podkarpackie) 16 i 17 lutego br. pewne małżeństwo sprzedawało z samochodu "swojskie" wyroby mięsne. Chciało w ten sposób podreperować swój rodzinny budżet. Sprzedawcy oferowali różne rodzaje mięs, także galaretę garmażeryjną. Niestety była ona czymś skażona.
Na ten ostatni produkt skusiło się trzech klientów. Dwie emerytki (w wieku 67 lat i 72 lata) oraz 54-latek zakupili, a następnie zjedli galaretę. Sprawy przybrały dramatyczny przebieg.
Obie kobiety w ciężkim stanie trafiły do szpitali w Nowej Dębie i Krakowie. Na szczęście udało się je uratować. Niestety mężczyzna nie miał tyle szczęścia i zmarł. Zdaniem lekarzy powodem zgonu mógł być... jad kiełbasiany. Sprawę bada policja. Obwoźny handlarze zostali zatrzymani.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Boisz się zatrutego mięsa? Poproś o to sprzedawcę
Po tej tragedii, pośród ludzi robiących zakupy na bazarkach, pojawił się potężny strach przed rozmaitymi "swojskimi" wyrobami. Okazuje się jednak, że nie każdy produkt oferowany przez rolnika musi zagrażać naszemu życiu lub zdrowiu. Istotne, by zwrócić uwagę na jedną rzecz.
Sprzedaż mięsa wymaga zezwolenia sanepidu i kontaktu z powiatowym lekarzem weterynarii. Jako klient masz prawo prosić sprzedawcę o pokazanie stosownych papierów. Nie każdy wie, ale specjalny dokument musi mieć nawet... sprzedawca grzybów. Chodzi o atest wystawiony przez klasyfikatora grzybów - czytamy teraz na Fakt.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.