O tragicznej śmierci polskiego misjonarza poinformował w czwartek "Gość Niedzielny". Kapłan zostanie pochowany w Polsce, ale termin pogrzebu nie jest jeszcze znany.
Ks. Piotr Lewandowski święcenia kapłańskie przyjął w 2010 r., a potem był wikariuszem w dwóch parafiach. We wrześniu 2016 r. z rodzinnych Gliwic wyjechał do wikariatu Ñuflo de Chávez w Boliwii. Do tego zadania przygotowywał się w Centrum Formacji Misyjnej w Warszawie.
Przed wyjazdem na misje udzielił wywiadu "Gościowi Niedzielnemu". Zwierzył się, że będąc księdzem przeżył poważny wypadek samochodowy, z którego wyszedł cało. Wtedy pomyślał o tym, aby wyjechać na misję.
- Popatrzyłem w niebo i powiedziałem: "Dobra, wygrałeś!". Zrozumiałem, że Pan Bóg daje mi kolejną szansę. W głowie zaczęło mi kołatać zdanie, które kiedyś usłyszałem, że będę albo świętym, albo nikim - powiedział ks. Lewandowski tygodnikowi katolickiemu.
W Boliwii zginęła prawie dwa lata temu młoda misjonarka Helena Kmieć, która pomagała siostrom służebniczkom dębickim w prowadzonej przez nie ochronce dla dzieci w Cochabambie. Zginęła w nocy z 24 na 25 stycznia 2017 r. od ugodzenia nożem w czasie napadu na ochronkę.
Źródło: "Gość Niedzielny"
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl