Michael Steinhardt, amerykański miliarder pochodzenia żydowskiego zarządzający funduszem hedgingowym, był jednym z największych kolekcjonerów sztuki starożytnej na świecie. Jego hobby zostanie teraz jednak ukrócone, gdyż okazało się, że pozyskiwał antyki w sposób nielegalny.
Miliarder zbierał kradzione antyki
Według ustaleń prokuratury Steinhardt przez lata zgromadził olbrzymią liczbę skradzionych historycznych przedmiotów. Miał kontakty z 12 siatkami przemytników, pochodzących z 11 krajów. Prokuratorzy twierdzą, że mężczyzna nie miał "żadnych moralnych granic".
[Steinhardt - przyp. red.] Wykazywał drapieżny apetyt na splądrowane artefakty bez troski o legalność swoich działań, legalność kupowanych i sprzedawanych przez siebie dzieł lub poważne szkody kulturowe, które wyrządził na całym świecie - powiedział prokurator okręgowy Manhattanu Cy Vance Jr, cytowany przez BBC.
W ramach ugody biznesmen i filantrop ma zwrócić 180 antyków, wartych łącznie około 70 mln dolarów, ich prawowitym właścicielom. W zamian nie zostaną mu przedstawione żadne zarzuty. Steihardt otrzymał też dożywotni zakaz zbierania antyków. Mężczyzna zaprzecza swojej winie w tej sprawie.
Wśród wspomnianych znajduje się m.in. Ryton - naczynie do picia pochodzące z 400 r. p.n.e. o wartości 3,5 miliona dolarów. Nielegalnie zdobyty był także Larnaks, kreteńska skrzynia na ludzkie szczątki. Prokuratorzy twierdzą, że przedmiot sprzed 3000 lat został kupiony od znanego handlarza ludźmi w 2016 roku.
Czytaj także: Tak 16-latka "zarobiła" 100 tys. złotych. Kielce w szoku
Prawnicy Steinhardta powiedzieli, że miliarder cieszy się, że śledztwo zostało zakończone i że "przedmioty niesłusznie zabrane przez innych zostaną zwrócone do ich krajów ojczystych". Dodali, że inwestor może dochodzić odszkodowania od dealerów, którzy wprowadzili go w błąd co do pochodzenia kupowanych przez niego przedmiotów.