Sprawa Faila Ałsynowa rozpaliła do czerwoności mieszkańców Baszkirii, choć obecnie w regionie panują siarczyste mrozy i jest nawet minus 20 stopni Celsjusza. Kilka dni temu obywatele zaczęli protestować przeciw zatrzymaniu lokalnego działacza społecznego, a teraz tysiącami wylegli na ulice. Ałysnow został skazany przez sąd.
Baszkirowie nie godzą się na oskarżenia wobec zatrzymanego, którego władze oskarżyły o ekstremizm i rozpalanie nienawiści, za co - jak informowała telewizja Biełsat - grozi do czterech lat kolonii karnej o lżejszym rygorze. Tymczasem mężczyzna protestował w obronie przyrody i tożsamości góry Kusztau, która jest eksploatowana ze względu na złoża wapnia.
Przewodniczył również organizacji "Baszkort", której celem była suwerenność Baszkirii.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W 2020 roku "Baszkort" został uznany jednak za organizację ekstremistyczną i to właśnie wtedy Fail Ałsynow znalazł się na cenzurowanym u rosyjskich władz. Teraz władze zdecydowały się na błyskawiczny proces i skazały działacza na cztery lata kolonii karnej. Ludzie mają już dość ucisku ze strony Moskwy, wyszli więc na ulice.
Protest zaczął się już w poniedziałek, ale teraz doszło do zaostrzenia stanowisk. Rosyjskie władze przeciw mieszkańcom Bajmaku wysłały oddziały policyjne OMON oraz Rosgwardię, ale mundurowi niewiele wskórali. Rozwścieczyli tylko tłum, a protestować pod sądem ma nawet pięć tysięcy ludzi. Tymczasem policjantów jest raptem setka.
Ci zaczęli rzucać w mundurowych śniegiem i kamieniami. Doszło do przepychanek, w mieście dosłownie wrze. A przecież jest zima, mrozy sięgają minus 20 st. Celsjusza.
Baszkirowie mają dość podległości Moskwie i rosyjskiego panowania, zbuntowali się akurat w momencie, gdy wszelkie protesty przeciw władzy są w Rosji surowo zakazane i twardo pacyfikowane. Służby próbowały tak zrobić i tym razem, ale w Bajmaku na razie nie mają nic do gadania. Ludzie domagają się uwolnienia Faila Ałsynowa.
Co więcej, zaczęli też apelować do swoich żołnierzy zmobilizowanych i wysłanych na wojnę w Ukrainie, by nie umierali za Putina na froncie, ale by powrócili do Baszkirii i bronili swojej ojczyzny przed putinowskimi służbami.
Wygląda na to, że na ostatniej prostej przed wyborami prezydenckimi Władimir Putin ma problem w Republice Baszkortostanu, jak nazywa się również Baszkirię. Emocje wśród ludzi sięgają zenitu, a z takim buntem Rosjanie dawno nie musieli się mierzyć. Czyżby coś zaczęło pękać w kraju, który miał bezgranicznie popierać swoje władze?
Gdyby śladem Baszkirów poszły inne narody i republiki podległe Moskwie, wówczas władze na Kremlu miałyby nie lada problem do rozwiązania. I widmo rewolucji przed oczyma...