49-letni polityk przez dwa lata pełnił w afgańskim rządzie funkcję ministra komunikacji. Twierdzi, że po wyjeździe do Niemiec spadła na niego fala krytyki. Zarzucono mu, że uciekł z kraju w pogoni za pieniędzmi.
Sadaat został dostawcą jedzenia w Lipsku. Podkreśla, że nie ma się czego wstydzić i dodaje, że "żadna praca nie hańbi".
Nie mam wyrzutów sumienia. Mam nadzieję, że inni politycy pójdą tą samą drogą i tak jak ja będą pracować z ludźmi – mówi Sadaat, stojąc w pomarańczowym stroju kuriera obok roweru.
Nie mógł znaleźć pracy w zawodzie. "Język jest najważniejszy"
Historia byłego afgańskiego polityka w ostatnim czasie nabrała szczególnego znaczenia. Tysiące Afgańczyków usiłuje bowiem za wszelką cenę wydostać się z kraju. Uciekają przed represjami ze strony talibów. Wyjechać próbują także najbliżsi 49-latka.
Sadaat podkreśla, że mimo doświadczenia i kwalifikacji, trudno było mu znaleźć pracę w zawodzie. Dodaje, że wszystkiemu winny jest brak znajomości niemieckiego.
Język jest najważniejszy – podkreśla Saadat, który posiada także brytyjskie obywatelstwo.
Były afgański minister rozwozi jedzenie na rowerze. "Można wiele się nauczyć"
Sayed Sadaat codziennie uczy się niemieckiego przez cztery godziny w szkole językowej. Później rozpoczyna sześciogodzinną zmianę w Lieferando.de (holenderska spółka Just Eat Takeaway.com, w Polsce działająca pod nazwą Pyszne.pl). Mężczyzna opisuje, że sporym wyzwaniem była dla niego jazda na rowerze w ruchu miejskim.
Pierwsze dni były ekscytujące, ale trudne. (…) Ale im więcej wychodzisz i spotykasz się z ludźmi, tym więcej się o nich uczysz – podsumowuje.
Obejrzyj także: Rządy talibów. "Ludzie są zabijani w swoich domach"
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.