Kim Kuk-song o sobie mówi, że był "najbardziej czerwony z czerwonych" wśród przedstawicieli władzy w Korei Północnej. Dla Kim Dzong Una był lojalnym komunistycznym sługą. Okazało się jednak, że nic nie gwarantuje bezpieczeństwa w Korei Północnej, dlatego w 2014 roku musiał uciekać w obawie o swoje życie. Od tego czasu mieszka z rodziną w Seulu i pracuje dla wywiadu Korei Południowej.
W zeszłym tygodniu mężczyzna udzielił mocnego wywiadu dla BBC, w którym opowiada o tym, co rzeczywiście działo się w jego kraju. Jak mówi Kim Dzong Un i cały system komunistyczny desperacko pragnął zarobić pieniądze w każdy możliwy sposób, ponieważ kraj był pogrążony w głębokim kryzysie. W grę wchodził handel bronią czy narkotykami.
Sieci szpiegowskie mogą dotrzeć na cały świat
W 2009 roku w kraju utworzono nową agencję szpiegowską. Kuk-song jest przekonany, że sieci szpiegowskie i cybernetyczne Korei Północnej mogą dotrzeć na cały świat. Działają one też w Korei Południowej — dzięki nim w 2010 roku komunistom udało się znaleźć i zabić wysoko postawionego północnokoreańskiego urzędnika państwowego, który uciekł na południe.
Osobiście kierowałem i wykonywałem pracę - mówi Kim Kuk-song.
Były funkcjonariusz opowiada też o terroryzmie na szeroką skalę. Jak mówi, w Korei Północnej jest on narzędziem politycznym. W 2010 roku w wyniku zatonięcia południowokoreańskiego okrętu "Cheonan" zginęło 46 osób, a w listopadzie tegoż roku dziesiątki północnokoreańskich pocisków artyleryjskich uderzyły w południowokoreańską wyspę Yeongpyeong. Pjongjang zawsze zaprzeczał swojemu zaangażowaniu.
Wszystko jest realizowane przez specjalne rozkazy
Ale, jak mówi rozmówca BBC, te operacje nie odbyłyby się bez rozkazów z góry, mówi. "W Korei Północnej, nawet drogi są budowane tylko za zgodą Najwyższego Przywódcy. Zatopienie okrętu i ostrzał wyspy to nie jest coś, co mogliby zrealizować zwykli wojskowi.
Ten rodzaj pracy wojskowej jest dobrze planowany i realizowany przez specjalne rozkazy Kim Dzong-una - opowiada Kim Kuk-song.
Funkcjonariusz dodaje, że północnokoreańscy agenci działali też w Korei Południowej "od środka" - przenikali i odgrywali aktywną rolę w różnych społecznych organizacjach, ale też w ważnych instytucjach państwowych południowego sąsiada.
6 tys. hakerów
Pjongjang walczy również w cyberprzestrzeni. Stworzył armię z 6 tys. wykwalifikowanych hakerów. "Przygotowania się do cyberwojny", jak to nazwali północnokoreańskie władze państwowe, zaczęły się jeszcze w latach 80.
W kwietniu tego roku Kim Jong-un ogłosił, że kraj ponownie stoi w obliczu "kryzysu". W tej sytuacji władze zaczynają desperacko szukać pieniędzy. Funkcjonariusz wspomina, że w latach 90., kiedy w kraju panował katastrofalny głód, komuniści zaczęli "zbierać fundusze rewolucyjne".
Produkcja metamfetaminy na szeroką skalę
Oznaczało to handel nielegalnymi narkotykami. "Tym też się zajmowałem. Przywiozłem do Korei Północnej trzech obcokrajowców z zagranicy, zbudowałem bazę produkcyjną w ośrodku szkoleniowym biura łącznikowego 715 Partii Robotniczej i tam produkowane były narkotyki" - wspomina Kim Kuk-song.
To była metamfetamina. Potem mogliśmy sprzedać ją za dolary, a gotówkę oddać przywódcy - dodaje.
Innym źródłem dochodów była nielegalna sprzedaż broni do Iranu, zarządzana przez Departament Operacyjny. "Korea Północna była bardzo dobra w budowaniu najnowocześniejszego sprzętu takiego jak ten" - mówi.
"De facto przywódca"
Kim Kuk-song wspomina, że prowadził dobre życie w Korei Północnej. Twierdzi, że ciotka Kim Dzong Una użyczyła mu samochodu marki Mercedes-Benz. Pozwolono mu swobodnie podróżować za granicę, aby zebrać pieniądze dla północnokoreańskiego przywódcy. Od dawna pojawiały się sugestie, że Jang był de facto przywódcą Korei Północnej, ponieważ stan zdrowia Kim Dzong-ila był coraz gorszy.
W grudniu 2013 roku północnokoreańska propaganda poinformowała, że Jang został stracony. "Byłem bardziej niż zaskoczony, byłem bardzo przerażony" – mówi Kim.
Natychmiast poczułem zagrożenie dla mojego życia. Wiedziałem, że nie mogę już istnieć w Korei Północnej - dodaje.
Kim przebywał za granicą, kiedy przeczytał w gazecie o egzekucji. Postanowił ułożyć plan ucieczki z rodziną do Korei Południowej. "Opuszczenie mojego kraju, w którym mieszka moja rodzina i są pochowani moi rodzice, była najgorszą decyzją i wywołała ją ogromna rozpacz i przerażenie" – mówi.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.