Do dramatycznego wypadku doszło 23 lutego 2020 r. na ul. Broniewskiego w Łodzi. Samochód marki BMW uderzył w drzewo. Na miejscu zginęli 26- 30-letni pasażer. Do szpitala trafił 29-latek, którego stan określany był jako poważny. Sprawcy wypadku szukano przez cztery lata. Wydano za nim Europejski Nakaz Aresztowania i czerwoną notę Interpolu.
Kierowca BMW został zatrzymany 27 kwietnia 2024 roku. Do aresztowania Polaka doszło na dworcu autobusowym w Paryżu. Podejrzany został przekazany stronie polskiej w ubiegły piątek.
Jak przekazał rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi Krzysztof Kopania, cytowany przez rmf24.pl, mężczyzna został doprowadzony do prokuratury w czwartek 8 sierpnia. W Prokuraturze Rejonowej Łódź-Widzew, 37-latek usłyszał zarzuty. Składając wyjaśnienia, przyznał się, że feralnego dnia siedział za kierownicą BMW. Potwierdził też, że przekroczył dozwoloną prędkość.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zeznał, że tamtego dnia jechał z prędkością 80-90 km/h. Rzecznik prokuratury przypomniał, że z ustaleń biegłych wynika, że prędkość BMW mogła być zdecydowanie wyższa i wynosić około 125 km/h w miejscu, gdzie maksymalna dopuszczana przepisami prędkość wynosiła 50 km/h.
Czytaj też: Kandydat PiS na prezydenta. Kaczyński ma już listę
Oskarżony złożył wyjaśnienia. Tak tłumaczył się z wypadku
Z zeznań oskarżonego wynika, że tuż przed wypadkiem wjechał w kałużę. To doprowadziło do utraty panowania nad pojazdem i poślizgu. Samochód miał uderzyć w krawężnik, unieść na nim do góry, a następnie uderzyć w rosnące na poboczu drzewo.
Jak podał 37-latek, uciekł z miejsca wypadku, ponieważ był przerażony tym, co się stało, bał się grożącej kary i dlatego zdecydował się wyprowadzić do Francji. Używał przy tym tożsamości innych osób. Ujawniono przy nim dwa podrobione dokumenty osobiste. Jeden z nich był opatrzony zdjęciem podejrzanego, zaś figurowały w nim dane innego mężczyzny z kręgu jego znajomych - przekazał rzecznik prokuratury, cytowany przez rmf24.pl
Zgodnie z decyzją sądu 37-letni kierowca BMW przebywa w tymczasowym areszcie. Prokuratura będzie występowała o przeprowadzenie badań, które ustalą, czy w chwili wypadku był poczytalny. Mężczyzna może trafić do więzienia nawet na 12 lat.