Gdy pan Adam (imię zostało zmienione) miał 5 lat, trafił do domu dziecka w Szamotułach prowadzonego przez siostry franciszkanki. Dopiero teraz, jako dorosły, 38-letni mężczyzna, zdobył się na odwagę, by opowiedzieć o tym, co go tam spotkało. Jego historia została opisana na łamach "Głosu Wielkopolskiego",
Miałem 12 lat, zostałem wykorzystany seksualnie przez starszego o 5 lat kolegę. To nie był jeden raz, zdarzało się to częściej. Wchodził mi do łóżka, potem byłem bity - powiedział dziennikarzom.
To nie była jedyna osoba, która krzywdziła pana Adama. Mężczyzna wspomina, że do domu dziecka przyjeżdżał brat jednej z zakonnic, którego chłopcy nazywali "wujkiem". Pan Adam zaufał mu i wyjawił, że był wykorzystywany seksualnie. Nie dość, że nie otrzymał od "wujka" pomocy, to okazał się on jego kolejnym oprawcą.
Miałem wtedy około 15 lat. Pan S. zdobył moje zaufanie, pewnej nocy wyjawiłem mu, że zostałem wykorzystany seksualnie przez starszego kolegę. Zapytałem, czy pomoże mi go ukarać. Zdziwiła mnie jego rekcja, powiedział, że mam to zostawić, bo to już przeszłość. Myślałem, że mogę mu zaufać, zawiodłem się, bo "wujek" sam zaczął mnie wykorzystywać. Kazał mi się rozbierać, sam też się przede mną obnażał. Musiałem go dotykać, wkładał mi język do buzi. Najgorsze było to, że kazał siebie doprowadzać do orgazmów - wspomina mężczyzna.
Były wychowanek domu dziecka twierdzi, że trwało to przez kilka lat. Mówi, że brat zakonnicy wyczuł od niego słabość, uzależnił go od siebie i wykorzystał. Pan Adam uważa również, że nie był jedyną ofiarą "wujka".
W tamtym czasie, w domu dziecka było nas około 30. Wiem, że nie tylko ja byłem ofiarą tego pana. Byli chłopcy, którym robił to samo, co mi. To było oczywiste. Kiedyś leżąc w łóżku przyszedł do mnie kolega i zapytał: "co, byłeś znowu u S., znowu mu zrobiłeś dobrze ręką?" - opowiada.
Mężczyzna wyznał, że to, co spotkało go w domu dziecka, wywołało u niego ogromną traumę. Chciał o tym zapomnieć i uzależnił się od narkotyków. Miał dwie próby samobójcze.
Siostry też źle nas traktowały, byłem bity i poniewierany. Zakonnice mówiły o Bogu, jednocześnie same źle nas traktowały. Pamiętam, jak siostra zawsze powtarzała: "że świecą szukać drugiego takiego wujka" - mówi.
Po latach pan Adam powiedział zakonnicy o tym, co robił jej brat. Twierdzi, że "nic sobie z tego nie zrobiła". Gdy zadzwonił do swojego oprawcy, ten powiedział mu, że "zawsze były z nim problemy" i się rozłączył.
Zakonnica zaprzecza, by jej brat wykorzystywał seksualnie chłopców z domu dziecka
"Głos Wielkopolski" podaje, że próbował skontaktować się z mężczyzną, który miał molestować pana Adama, ale bezskutecznie. Dziennikarze dotarli jednak do jego siostry, która nadal pracuje w domu dziecka w Szamotułach. Zakonnica kategorycznie zaprzeczyła, by jej brat kiedykolwiek wykorzystywał wychowanków placówki.
Dochodziły kiedyś do mnie takie informacje. Rozmawialiśmy o tym, ale absolutnie nie miało to miejsca, naprawdę. Nie było żadnego molestowania. Mój brat przyjeżdżał do domu dziecka w czasie urlopu. Chciałyśmy dobrze, bo jako mężczyzna, był potrzebny, wychodził razem z chłopcami na spacery. On był dla nich takim wujkiem, kochał te dzieci. Wszyscy mają o nim dobre zdanie, ale znajdą się zawsze jakieś wyjątki. Rozmawiałam o tym z bratem mówił: "Boże kochany, proszę cię, nie przejmuj się, to nie miało miejsca". On jest teraz bardzo schorowany, ma ponad 80 lat - powiedziała.
Były wychowanek domu dziecka zgłosił sprawę do prokuratury. "Głos Wielkopolski", podaje, że w 2014 r. sprawa nie została jednak podjęta, bo uznano, że mężczyzna chce wyłudzić pieniądze.
W sierpniu ubiegłego roku przełożona prowincjonalna Zgromadzenia Sióstr Franciszkańskich złożyła do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa, w którym wskazała, że pan Adam miał być wykorzystywany seksualnie przez S. Prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa, stwierdzając, że „nastąpiło przedawnienie karalności przestępstwa”. Sprawą zajął się mecenas Sławomir Szczęsny, który w maju tego roku złożył do prokuratury wniosek o podjęcie postępowania na nowo. W piśmie wskazał, że przedawnienie sprawy nastąpiłoby dopiero w 2027 r. Do tej pory prokuratura nic w tej sprawie nie zrobiła - czytamy w gazecie.
Zobacz także: Arcybiskup Głódź wybrany na sołtysa. „Jestem sceptykiem”
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.