Agnieszka zmarła w 2020 roku. Mężczyzna podszedł do niej z bronią i oddał dwa śmiertelne strzały. Okazało się, że był to ex-chłopak Agnieszki, który nie mógł pogodzić się z rozstaniem.
Rodzice kobiety źle przeszli dramat, który ich spotkał. Dopiero po roku zebrali się na wypowiedź w mediach. W rozmowie z "Faktem" przyznali, że Agnieszka od dłuższego czasu obawiała się o swoje życie. Miała dostać ostrzeżenie od znajomych byłego chłopaka, o tym, że mężczyzna kupuje broń.
Zadzwoniła do mnie i powiedziała: „tato, boję się, żeby mnie nie zabił, bo zaczyna mi grozić”. Miałem z nią pójść na policję, ale ostatecznie zrobiła to sama - mówi pan Piotr w rozmowie z "Faktem".
Niestety zabójcy nie udało się ująć zanim doszło do tragedii. Mężczyzna oszalał na punkcie Agnieszki i zdecydował, że kobieta albo do niego wróci, albo odbierze jej życie. Jak postanowił, tak niestety zrobił.
Państwo Osesik nigdy nie pogodzą się z odejściem córki. Zgodzili się, by jej organy po śmierci oddać do przeszczepu. Serce, wątroba, nerki i rogówki uratowały życie i zdrowie innych osób. Na znak wciąż bijącego serca jedynej córki, państwo Osesik dbają, by na jej grobie zawsze świecił znicz w kształcie serca.
Była pracowita, ambitna, miała plany na przyszłość, kochała podróże, jazdę samochodem, planowała zrobić prawo jazdy na motocykl. Cały czas do czegoś dążyła. No i w tym wszystkim marzyła też poznać kogoś, w kim miałaby wsparcie i kto mógłby jej towarzyszyć w tych przygodach, które chciała jeszcze w życiu przeżyć - wspomina ze łzami matka Agnieszki.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.