Wracała do domu po alkoholu
19-letnia wówczas Jean Hillard wracała 20 grudnia do domu. Prowadziła samochód, mimo że była pod wpływem alkoholu. Na zewnątrz panowały potworne warunki - temperatura wynosiła 30 stopni poniżej zera. W pewnym momencie Jean straciła panowanie nad kierownicą i jej samochód wypadł z jezdni.
Kobieta w dalszą drogę ruszyła na piechotę. Zdecydowała się podejść do domu swojego przyjaciela, gdyż ten był najbliżej. Po pokonaniu trzech kilometrów na takim mrozie straciła przytomność. Jak się okazuje - upadła raptem pięć metrów od domu wspomnianego przyjaciela, Wally'ego Nelsona.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Właściciel domu spostrzegł ją kilka godzin później. Odwiózł ją do szpitala, ale nie miał nadziei na to, że Jean to przeżyje. Podobnego zdania byli lekarze, którzy stwierdzili zgon. Musieli jednak rozmrozić ciało 19-latki, żeby móc przeprowadzić sekcję.
12 uderzeń na minutę
Do rozmrażania ciała użyto koców i poduszek. Jedna z pielęgniarek, która pomagała w całym procesie, w pewnym momencie wyczuła słabiutki puls. Zmierzyła go i okazało się, że wynosi 12 uderzeń na minutę. Jean nadal walczyła o życie.
To wzbudziło akcję lekarzy, którzy zaczęli proces przywracania czynności życiowych kobiety. Kilka godzin zajęło, nim Jean odzyskała przytomność. A kilka dni było potrzebne, żeby całkowicie wyzdrowiała.
Jak do tego doszło? Lekarze przypuszczają, że mogła to być kwestia alkoholu we krwi kobiety, który sprawił, że ważne narządy w ciele kobiety nie zamarzły całkowicie.
Rok temu kanał FOX przeprowadził wywiad z Jean, która dziś nazywa się Jean Vig, ma 62 lata i wciąż czuje się całkowicie zdrowa!
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.