Atak miał miejsce najprawdopodobniej w prowincji Nangarhar we wschodniej części Afganistanu, przy granicy z Pakistanem. Amerykańskie media podają, że zabity terrorysta należał do Państwa Islamskiego Prowincji Chorasan. Informacje te miał potwierdzić informator z Pentagonu. Zabity mężczyzna miał odpowiadać za czwartkowe ataki na lotnisku w Kabulu, w których zginęło 13 żołnierzy USA i 170 Afgańczyków. Planował kolejne.
Czytaj także: Zadał Tuskowi krótkie pytanie. Cała sala biła brawo
Wstępne wskazania mówią, że cel został zabity. Nie wiemy o żadnych ofiarach cywilnych - podano w oświadczeniu rzecznika CENTCOM (Dowództwa Centralnego) kpt. Williama Urbana.
Dron, za pomocą którego doszło do ataku miał wystartować spoza granicy Afganistanu. Akcja ta miała być namacalnym potwierdzeniem słów Joe Bidena, który podkreślał, że USA nie potrzebuje być na miejscu, by reagować na ataki terrorystyczne ze strony talibów.
Joe Biden obiecał odpowiedzieć na ataki talibów w Kabulu. Rzeczniczka Białego Domu Jen Psaki stwierdziła z kolei w piątek, że życzeniem Bidena jest, by odpowiedzialni za to "nie żyli dłużej na Ziemi". Wciąż obecne w Afganistanie siły USA, mają czas na opuszczenie kraju do 31 sierpnia.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.