Pod koniec lutego ornitolog Marian Stój zamieścił na Facebooku wpis, w którym poinformował o przerażającym odkryciu. "Na Lubelszczyźnie otruto mojego orła przedniego, którego jako pisklę w gnieździe zaobrączkowałem 15 czerwca 2024 roku w Górach Sanocko-Turczańskich" — czytamy w poście.
Teraz sprawę nagłośnił Robert Maślak, wrocławski działacz Nowej Lewicy, który zauważył, że to kolejny taki przypadek. "Niedawno życie w ten sposób stracił w tym regionie bielik. W obu przypadkach w pobliżu znaleziono zatrute, martwe lisy" - podkreśla Maślak w mediach społecznościowych.
Czytaj także: Gdzie się podziewa bocian Krutek? Ulubieniec wsi zaginął
Niestety jest to problem znany od lat. Ptaki giną, ponieważ zjadają nafaszerowaną trutką padlinę, przeznaczoną dla lisów albo żerują na truchle otrutego zwierzęcia. Prawdopodobnie właśnie tak było w przypadku orłów z Lubelszczyzny.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Trucie lisów jest nielegalną metodą pozbywania się tych drapieżników z okolic kurników. Policja pozostaje bezsilna, bandyci bezkarni — grzmi Robert Maślak.
Trują lisy, zabijają orły
Jak przypomina portal lublin112.pl, orły przednie są w Polsce gatunkiem skrajnie nielicznie lęgowym. Ich liczebność wynosi zaledwie ok. 30 par, dlatego objęto je ścisłą ochroną, a wokół gniazd wyznaczono strefy ochronne. Mimo to sieć nadal obiegają takie zdjęcia:
Ptaki padają ofiarą działań człowieka skierowanych przeciwko lisom. W 2016 r. głośno było o 15 martwych bielikach, znalezionych przez ornitologów z olsztyńskiego Muzeum Przyrody. Dr hab. Tadeusz Mizera z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu w rozmowie z TVN24 tłumaczył wówczas, że ludzie trują lisy i kruki, nie zdając sobie sprawy z tego, że wprowadzając truciznę do środowiska, przyczyniają się do śmierci ptaków.
Kto uczył się w szkole o łańcuchu pokarmowym wie, że mały zjada większego a większy zjadany jest przez jeszcze większego. Trucizna, która dostała się do jednego organizmu przechodzi w tym łańcuchu pokarmowym do zwierząt, które się tym odżywiają i również je truje - tłumaczył Mizera.