W małej miejscowości Ziempniów na Podkarpaciu odbywało się wesele, gdzie organizowano tzw. bramę. 51-letni Bogdan F. zabrał swoje dwie córki, by pokazać im stary lokalny obyczaj. Postanowił udać się skrótem obok stawu.
Czytaj także: Atak roju we Wrocławiu. Kobieta jechała ścieżką rowerową
Mężczyzna idąc rowem niechcący zahaczył i nadepnął na gniazdo os. Wtedy zaczął się dramat. 51-latek nie mógł opędzić się od rozwścieczonych os. Został wielokrotnie użądlony. Mimo bólu, mężczyzna zdołał wrócić do domu, ale jego stan z minuty na minutę pogarszał się. Wezwano pogotowie, jednak na pomoc było już za późno. Pan Bogdan F. zmarł w wyniku wstrząsu anafilaktycznego.
Mieszkańcy wsi Ziempniów są wstrząśnięci tragedią. Pan Bogdan zostawił ukochaną żonę i dwie córeczki. "Boguś pracował w gminnej spółdzielni. Był bardzo lubiany. Otwarty, serdeczny, nikomu nie odmówił pomocy" - mówią znajomi mężczyzny w rozmowie z "Faktem".
Pan Bogdan był uczulony na jad osy. Rok temu też użądliła go osa, ale wtedy pomogła adrenalina, którą mężczyzna zawsze nosił przy sobie. Tym razem nie miał tyle szczęścia, dawka jadu okazała się śmiertelna. Po tragedii lokalni strażacy usunęli gniazdo jadowitych owadów.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.