Trzy lwy znajdowały się na zewnętrznej części wybiegu około 5 rano. Pracujący w zoo F. Iriskulov miał nocną zmianę, jak postanowił, że wprowadzi zwierzęta z powrotem do budynku.
Mężczyzna nie tylko wszedł do zagrody lwów, ale też sfilmował całą tę czynność. Nagranie miał wysłać swojej dziewczynie. Ale nie zdążył.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Na nagraniu widzimy, jak mężczyzna otwiera kłódkę i wchodzi do zagrody lwów. Kamera ujmuje trzy rosłe kocury, które leżą zrelaksowane. Jednak mężczyzna coś do nich mówi i nagle jeden z lwów się podrywa, a za nim ruszają pozostałe.
Simba...Simba bądź cicho! - mężczyzna cały czas woła do jednego z lwów.
Jednak dosłownie sekundy później na nagraniu słychać krzyki i widać, jak lwy rzucają się na mężczyznę i go gryzą. Następnie nagranie się zatrzymuje.
Wszedł do "paszczy lwa". Znaleziono go po czterech godzinach
Dopiero cztery godziny później pracownicy pierwszej zmiany znaleźli szczątki swojego kolegi.
Lwy zabiły opiekuna i częściowo zjadły jego szczątki - przekazało zoo w komunikacie.
Dwa lwy wprowadzono w stan śpiączki, ale trzeciego trzeba było zastrzelić.
17 grudnia, trzy lwy trzymane w jednej klatce w prywatnym zoo Lion Park, położonym w dzielnicy Parkent w obwodzie taszkienckim, uciekły na dziedziniec zoo. (...) Lwy weszły na dziedziniec , atakując i raniąc 44-letniego pracownika urodzonego w 1980 roku. Niestety, mężczyzna później zmarł na skutek odniesionych obrażeń - przekazała policja w oficjalnym oświadczeniu.
Lion Park to prywatna instytucja, która funkcjonuje od 2019 roku. Mieszkają w nim różne zwierzęta, m.in. orły, niedźwiedzie brunatne, 10 lwów afrykańskich i pięć lwiątek.
Czytaj także: Nietypowa interwencja w Krakowie. "Kto zgubił kurę?"