Mariusz P. terroryzował mieszkańców Gliwic od pewnego czasu. 30-latek wcielał się w rolę tzw. "dziennikarza obywatelskiego". Spacerował po galeriach handlowych bez ubranej maseczki ochronnej i transmitował to "na żywo". Chciał w ten sposób udowodnić, że nikt nie zmusi go do przestrzegania tego obowiązku. Mężczyzna przekonywał, że zna się na prawie, a w rzeczywistości nagrywając swoje wyczyny przygotował materiał dowodowy dla sądu.
Transmisje mężczyzny miały na celu tylko awanturowanie się. Agresywny 30-latek prowokował innych, uznając ich za gorszych ze względu na noszenie przez nich maseczek ochronnych. Prawdziwe przekraczanie granic pojawiało się jednak w bezpośrednich konfrontacjach z policjantami. Mariusz P. znieważał ich, używając wulgarnych słów. Robił to zarówno podczas spotkań w galeriach handlowych, jak i podczas wizyty na komisariacie.
Wulgarne zachowanie prowokatora nie podobało się internautom. Wielu z nich domagało się od policjantów stanowczej interwencji poprzez obezwładnienie go. Funkcjonariusze nie mogli jednak tego zrobić ze względu na fakt, że mężczyzna nie zagrażał ich życiu lub zdrowiu.
Osoby nieznające prawa pomyślą, że funkcjonariusz się boi. Nic bardziej mylnego. Policjant musi być opanowany, podejmować czynności w sposób rozważny i zgodny z prawem. Dopóki nie dochodzi do zamachu na życie, zdrowie czy mienie, nie ma podstaw prawnych do użycia środków przymusu bezpośredniego – tłumaczył portalowi 24gliwice.pl podinspektor Marek Słomski.
Czytaj także: Kukiz ma już dość "widowisk". Mówi o alkoholu w Sejmie
Ukręcił na siebie bat
Kwestią czasu było zatrzymanie i ukaranie mężczyzny. Sprawą zajęli się policjanci z wydziału kryminalnego oraz prokurator. Pracę służbom ułatwiał materiał dowodowy w postaci nagrań wideo, które rejestrował prowokator. Mariusz P. został zatrzymany w piątek 14 stycznia po tym, jak do gliwickiej komendy wpłynął list gończy z nakazem natychmiastowego doprowadzenia mężczyzny do najbliższego aresztu, wydany przez Sąd Rejonowy Warszawa Praga-Północ. Wydano go w związku ze znieważeniem funkcjonariuszy w stolicy.
Mężczyzna będzie miał teraz spore problemy. Odpowie przed sądem za złamanie przepisów antycowidowych oraz znieważenie funkcjonariuszy na służbie. 30-latek trafił już do aresztu śledczego, gdzie oczekuje na liczne procesy.