Bogdan Kicka| 
aktualizacja 

Chciała przestać chrapać. Zmarła w szpitalu. "Oni nam ją zamordowali"

82

Pani Hanna Mikulska przez długi czas poszukiwała specjalisty, który mógłby pomóc jej w walce z chrapaniem. Po wielu konsultacjach i przemyśleniach zdecydowała się skorzystać z usług prywatnej kliniki w Poznaniu. Niestety, prosty i rutynowy zabieg zakończył się tragedią. - Oni nam ją zamordowali – mówią w rozmowie z "Faktem" mąż i syn zmarłej.

Chciała przestać chrapać. Zmarła w szpitalu. "Oni nam ją zamordowali"
Chciała przestać chrapać. Zmarła w szpitalu. "Oni nam ją zamordowali" (Archiwum prywatne, Google Maps)

Pani Hanna Mikulska była pełną życia 67-latką, która wraz z mężem często podróżowała i cieszyła się aktywnym trybem życia. Pomimo drobnych uciążliwości związanych z chrapaniem, które nie przeszkadzały jej mężowi, postanowiła podjąć kroki w celu poprawy jakości swojego snu.

67-latka zdecydowała się na operację w prywatnej klinice w Poznaniu, licząc na poprawę komfortu życia. Decyzja o zabiegu była jednak okupiona wieloma obawami, zwłaszcza że matka pani Hanny zmarła z powodu komplikacji po znieczuleniu.

Mama bała się tego zabiegu. Jej mama zmarła wskutek komplikacji po narkozie w wieku 57 lat, więc długo się wahała – mówi w rozmowie z "Faktem" syn Igor.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Neurochirurg Marta Zębala: "Każdy człowiek ma nieco inny mózg"

Tragiczne skutki prostego zabiegu

W dniu zabiegu, 4 stycznia, pani Hanna trafiła do kliniki z nadzieją na rozwiązanie problemu. Na miejscu został przeprowadzony zabieg plastyki podniebienia miękkiego, który miał usztywnić i nadać odpowiednie proporcje tkankom. Operacja miała trwać zaledwie kilka minut, a cała procedura była opisywana jako mało inwazyjna i nowoczesna. Jednakże to, co miało być proste, szybko przerodziło się w koszmar.

Krótko po operacji pacjentka zaczęła doświadczać trudności z oddychaniem, a jej stan gwałtownie się pogorszył.

Mamy nie można było zaintubować, więc zrobiono jej zaskakująco długie cięcie na szyi. Wyglądała, jakby ktoś jej poderżnął gardło. Ta rana była zasłonięta dużym gazikiem, więc zobaczyliśmy ją później. Przeraziliśmy się – wspomina "Faktowi" Igor Mikulski.

W wyniku komplikacji doszło do krwotoku, który spowodował zatrzymanie akcji serca. Nieprzytomna pani Hanna została natychmiast przetransportowana na oddział intensywnej opieki medycznej w publicznym szpitalu.

Jak zobaczyłem profesora, który wykonywał zabieg, wiedziałem, że jest źle. Miał czerwone oczy, ręce mu się trzęsły. Powiedział, że nie wie, dlaczego tak się stało, że nigdy nic podobnego mu się nie zdarzyło – dodaje pan Emil.

Stan zdrowia Hanny dramatycznie się pogarszał. Długie niedotlenienie mózgu spowodowało poważne uszkodzenia, a nadzieje na wyzdrowienie zaczęły maleć z każdym dniem. Niestety, pani Hanna nigdy nie odzyskała przytomności. Zmarła po kilku miesiącach cierpienia.

Mąż i syn nie mogą pogodzić się z tym, co się stało

Mąż i syn nie mogą pogodzić się z tym, co się stało. Uważają, że prywatna klinika, w której przeprowadzono zabieg, nie była odpowiednio przygotowana na ewentualne komplikacje. W ich ocenie szybka interwencja w publicznym szpitalu mogła zapobiec tragedii.

Hania była zdrową 67-latką. Mogła spokojnie pożyć jeszcze z 20 lat. Nie brała żadnych tabletek, na nic się nie skarżyła. Potrafiliśmy zrobić kilkadziesiąt kilometrów na rowerach. Nie mogę się pogodzić z tym, co się stało. Oni nam ją zamordowali – mówił "Faktowi" Emil Mikulski.

Jeszcze przed śmiercią pani Hanny, rodzina złożyła zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa. Śledztwo toczy się w sprawie nieumyślnego narażenia na niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia.

Mąż i syn pani Hanny mają nadzieję, że winni zostaną ukarani, choć zdają sobie sprawę, że proces może trwać długo. Obecnie czekają na opinię biegłych z zakresu medycyny sądowej, która ma rozstrzygnąć, czy leczenie i procedury ratunkowe były przeprowadzone zgodnie z obowiązującymi standardami.

Powiedziano nam, że będzie trzeba czekać na nią około roku. Na ten czas śledztwo zostało zawieszone – mówi "Faktowi" syn zmarłej kobiety.

Rodzina ma również żal do lekarza, że nigdy się już do nich nie odezwał, poza jednym razem zaraz po zabiegu. Nigdy również nie przeprosił.

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.
Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje się tutaj.

Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić