Piotruś przeżył zaledwie 5 miesięcy. Dotychczasowe ustalenia prokuratury wskazują, że chłopiec był ofiarą przemocy niemal od pierwszych dni życia. 11-tygodniowy chłopiec trafił do zielonogórskiego szpitala w marcu bieżącego roku. Lekarze nie mieli wątpliwości, że urazy chłopca są wynikiem znęcania. Rodziców zatrzymano. Odebrano im również prawa rodzicielskie.
Chłopcem zajęli się zawodowi rodzice zastępczy Joanna i Marian Krellowie. Mimo opieki i miłości, którą mały Piotruś został wreszcie otoczony, dziecko zmarło 20 maja. Krellowie mieli nadzieję, że będą mogli pochować chłopca, ale tak się nie stało. Jak donosi "Fakt", po przeprowadzeniu sekcji zwłok ciało dziecka wydano jego ciotce, biologicznej siostrze matki dziecka.
Rodzice zastępczy, którzy towarzyszyli Piotrusiowi do końca, nie kryją rozgoryczenia. Ich zdaniem "kolejny raz bezduszny system zawiódł Piotrusia". Kryllowie w rozmowie z "Faktem" podkreślają, że decyzja złamała ich serca.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nasze serce pękły. To chore prawo musi się zmienić. Nie może być tak, że my nie mamy żadnych praw — powiedziała Joanna Krell.
Przy okazji tej tragedii, wraca pytanie, czy nie można było jej zapobiec? Matka zastępcza nie ma wątpliwości, że życie Piotrusia można było uratować, gdyby ktoś w porę zareagował na jego płacz.
Apeluję o szybką reakcję na każdy taki przypadek, abyśmy mogli skutecznie zapobiec dalszym tragediom. Każde zgłoszenie może uratować życie i przynieść ulgę cierpiącemu dziecku — prosiła Joanna Krell, cytowana przez portal glogow.naszemiasto.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.