O zasmucającej sprawie pisze "Daily Star". Sphamandla Mthembu przez osiem lat pracował jako strażnik w rezerwacie przyrody w prowincji Republiki Południowej Afryki KwaZulu-Natal. Chronił dzikie zwierzęta przed śmiercią z rąk kłusowników. Niestety, dzika przyroda nie zna wdzięczności.
Straszna śmierć strażnika w Afryce
Jak ustaliły lokalne służby, w minioną niedzielę (19 listopada) 31-latek patrolował stado słoni i nosorożców wraz z trzema innymi strażnikami. Wieczorem mężczyźni otrzymali informację, że po zmroku kłusownicy wtargnęli do parku, podzielili się więc na dwie grupy.
Gwałtowne ruchy strażników zaalarmowały hipopotama, który podążał akurat w kierunku pobliskiej rzeki. Zwierzę rzuciło się na Mthembu, zmuszając mężczyznę do oddania strzału w jego stronę. Niestety, człowiek nie miał szans w starciu z trzytonową bestią.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Czytaj także: Szczury przejmują Wrocław. "Aż ciarki przechodzą"
Koledzy natychmiast rzucili się na pomoc 31-latkowi. Hipopotam zginął od strzałów, a mężczyznę w końcu udało się wydostać z uścisku ogromnych szczęk. Niestety, Sphamandla zmarł w wyniku poniesionych obrażeń, czekając na pomoc medyczną.
Serce mi pękło, gdy usłyszałem o tym incydencie, a znalezienie odpowiednich słów stało się trudniejsze, gdy dowiedziałem się, że pan Mthembu niedawno stracił dziecko. Jego rodzina nie pogodziła się jeszcze ze stratą potomka, a wydarzył się ten niefortunny incydent - przekazał w komunikacie dyrektor generalny Ezemvelo Kwazulu-Natal Wildlife Park Shie Mkhize, cytowany przez "Daily Star".
Czytaj także: Rozmnaża się w lasach. To w Polsce gatunek inwazyjny
Policja południowoafrykańska wszczęła dochodzenie w sprawie śmierci strażnika rezerwatu.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.