6 maja Daniel Dembowski, student z Koszalina, poleciał na wycieczkę do Tunezji. Wakacyjny wyjazd szybko zamienił się w koszmar, a 25-latek został zatrzymany jako podejrzany o terroryzm i miesiąc spędził w więzieniu.
Z więzienia wyszedł 14 czerwca, wcześniej interwencje w jego sprawie próbowali podejmować w Polsce rodzice młodego mężczyzny, którzy apelowali - bez skutku do samego prezydenta Andrzeja Dudy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Teraz mężczyzna na łamach "Faktu" zrelacjonował przebieg zdarzenia. Przyznał, że do ostatniego momentu, gdy policjanci wieźli go na komisariat, nie zdawał sobie sprawy z tego, czego od niego chcą.
Przypomnijmy. W Tunezji nie wolno fotografować obiektów wojskowych i rządowych. Nie należy również fotografować przedstawicieli służb bezpieczeństwa, takich jak policja czy wojsko.
Oni zadawali mi pytania, których nie rozumiałem albo używali tłumacza Google w telefonie. Nie wiedziałem, o co chodzi, co ma celu pytanie: "chcemy cię poznać". Na koniec dostałem po arabsku protokół do podpisania. — Podpisałem go fałszywym nazwiskiem, bo nie wiedziałem, co w nim było napisane — przyznaje.
I dodaje, że dopiero po czterech dniach mógł skontaktować się z bliskimi i poinformować ich, co się dzieje. Dalej chłopak opisuje jak wyglądała jego więzienna codzienność. Biorąc pod uwagę, że poszło o zdjęcie, włos jeży się na głowie na myśl o tym, co go spotkało.
Rano dostawaliśmy kromkę chleba z kubeczkiem mleka, a później pod wieczór miskę zupy lub makaron. Przynoszono to w wielkim garze. Każdy, kto zjadł swoją porcję, oddawał miskę i łyżkę, bez mycia, następnemu. Początkowo czułem ogromne obrzydzenie i nic nie jadłem - opowiada na łamach Faktu.
Oskarżenie wpłynęło po dwóch tygodniach, Okazało się, że Daniel jest oskarżony o terroryzm. Dzięki pomocy konsula i prawnika załatwionego przez rodziców mężczyzna po miesiącu opuścił areszt.