Wagnerowcy przybyli na Białoruś po nieudanym puczu. Prywatne jednostki wojskowe mają szkolić białoruskich żołnierzy, ale nie jest wykluczone, że będą prowokować polskich pograniczników.
O tym, że najemnicy z Grupy Wagnera chcą "odwiedzić Polskę" mówił ostatnio Aleksandr Łukaszenka. Białoruski dyktator zagroził tym samym, że wagnerowcy mogą zaatakować nasz kraj.
Czy zagrożenie ze strony wagnerowców jest realne?
Czy to realne groźby? W rozmowie z "Super Expressem" zagrożenie ocenił generał Mieczysław Bieniek. Wojskowy stwierdził, że "Grupa Wagnera nie stanowi bezpośredniego zagrożenia, gdyż nie posiada ciężkiej broni". Jednocześnie należy uważnie obserwować ruchy najemników.
Wagnerowcy mogą prowadzić działania dywersyjne, hybrydowe. Są zręcznymi operatorami dronów bojowych, uczyli się tego pod Bachmutem - zauważa gen. Bieniek.
Były zastępca dowódcy strategicznego NATO twierdzi, że decyzja rządu o rozlokowaniu jednostek wojskowych w pobliżu granicy z Białorusią jest słuszna. Jednocześnie stara się uspokoić i zaznacza, że nie wolno wpadać w panikę.
Nie można demonizować problemu. Ewentualne wejście zorganizowanych jednostek do kraju NATO oznaczałby ich bezwzględną likwidację. Z bandytami i terrorystami się nie negocjuje. Jednocześnie nie można bagatelizować sprawy - dodaje były wojskowy.
W podobnym tonie dotychczas wypowiedział się m.in. generał Roman Polko czy gen. Waldemar Skrzypczak. W specjalnej rozmowie z o2.pl wojskowy podkreślił, że wagnerowcy chcą "wytworzyć poczucie grozy dotyczące nadciągającego konfliktu wojskowego z Rosją".