W Izraelu doszło do pogrzebu, który zgromadził tłumy. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że kraj jest obecnie objęty trzecią blokadą narodową z powodu pandemii koronawirusa. Mieszkańcy Izraela żegnali najwyższego rabina Meshulama Dovida Soloveitchika.
Czytaj też: Ma 68 lat i ma zapłacić skarbówce krocie. W jego sprawie sąd sam sobie zaprzeczył
Meshulam Dovid Soloveitchik zmarł 31 stycznia w wieku 99 lat. Z powodu jego śmierci w Jerozolimie zgromadziły się tysiące żałobników, którzy chcieli uczcić jego pamięć. Wydarzenie spotkało się z natychmiastową reakcją wicepremiera Benny'ego Gantza, gdyż było jawnym złamaniem pandemicznych obostrzeń. Polityk podkreślił nierówne egzekwowanie tych zasad. Zaznaczył również swoje zniesmaczenie zachowaniem uczestników uroczystości.
Miliony rodzin i dzieci są zamknięte w swoich domach i przestrzegają zasad, podczas gdy tysiące charedim tłoczą się na pogrzebie, większość z nich nawet bez masek - napisał na Twitterze Gantz.
W uroczystości uczestniczyło kilka tysięcy osób. Policja była bezradna.
Nie będę robić konfrontacji z 20 tys. osób, bo nie jestem w stanie - powiedział przedstawiciel służb.
W Izraelu panuje aktualnie napięta sytuacja polityczna. W zeszłym miesiącu załamały się stosunki między izraelskimi koalicjantami dzielącymi władzę. Podwójne standardy dotyczące egzekwowania pandemicznej blokady stały się dużym problemem.