Chińskie szczepionki istnieją od dawna, choć wielu sądziło, że to ta, pochodząca z Wielkiej Brytanii, powstała jako pierwsza. Problem polega jednak na tym, że azjatyckie szczepionki nie zostały poddane trzeciej fazie badań, a jednak zaszczepiono już nimi obywateli - podaje The Spectator. Ponadto miano "pierwszej" nadaje się tej szczepionce, która właśnie przeszła wspomnianą trzecią fazę testów.
Milion obywateli zostało zaszczepionych w Chinach szczepionkami Sinopharm i Sinovac. Szczepionki te mogły, choć nie musiały, wywołać groźne skutki uboczne, kontynuuje źródło.
Czytaj także: Zdradził ją facet. Tak się zemściła. Pikantna historia!
Szczepionki przedwcześnie wprowadzono w prowincji Zhejiang, gdzie mieszkańcy testowali je jako pierwsi w Chinach. To tam, jak donoszą zagraniczne media, już w lipcu po szczepionkę ustawiały się całe kolejki chętnych, którzy składali w tym celu stosowne wnioski. Wśród nich byli nawet obcokrajowcy.
Chińska szczepionka miała jako pierwsza przejść trzecią fazę testów. Władze chwaliły się, że będzie ona dostępna nie tylko w Chinach, ale pomoże także zwalczyć koronawirusa w Zjednoczonych Emiratach Arabskich czy w Pakistanie.
Jednak najwyraźniej żadna szczepionka, którą opracowywano w Chinach, nie przeszła trzeciej fazy testów na tyle pomyślnie, aby ktokolwiek chciał chwalić się publicznie wynikami badań. Szczepionka, która prawdopodobnie będzie dostępna dla wszystkich Chińczyków, to Sinopharm. Wciąż jeszcze jednak nie opublikowano najnowszych badań.
Wieści, które podchwyciły media, pochodzące z Abu Zabi, głoszą, że szczepionka z Chin ma skuteczność oscylującą w okolicy 86 proc. Dla porównania szczepionka Pfizera cechowała się 95 proc. skutecznością.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.