T-14 Armata to rosyjski czołg bojowy, który po raz pierwszy został publicznie przedstawiony podczas parady wojskowej w Moskwie w 2015 roku. To właśnie wtedy doszło do zabawnej sytuacji, kiedy to wóz bojowy przestał działać.
Czołg produkowany w zakładach Urałwagonzawod w Niżnym Tagile był dumnie prezentowany przez rosyjskie władze jako nowoczesna, zaawansowana technologicznie i silnie opancerzona maszyna wojskowa.
T-14 Armata wyposażony był w różne - jak na rosyjską myśl technologiczną - innowacje m.in. bezzałogową wieżę, system przechwytywania nadlatujących pocisków i nowinek ułatwiających efektywność załogi, na polu bitwy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Teraz okazuje się, że czołg się nie sprawdził, ani pod względem skuteczności na froncie, ani przez względy ekonomiczne.
T-14 Armata początkowo wysłano w okolice Ługańska w październiku 2022 roku, tylko na testy. Miały też brać udział w zdobywaniu Kijowa na początku wojny. W kwietniu 2023 roku czołgi oficjalnie przybyły na front, gdzie już latem zostały z niego wycofane. Według wywiadu brytyjskiego czołgi T-14 w Ukrainie były w bardzo złym stanie technicznym.
Właściwie to T-14 Armata jest trochę zbyt drogi. Pod względem funkcjonalności jest oczywiście znacznie lepszy od istniejących czołgów, ale jest zbyt drogi, więc armia raczej nie będzie jej teraz używać – powiedział Siergiej Czermiezow, szef firmy Rostec.
Czytaj także: Doda pierwszy raz tak szczerze o końcu kariery scenicznej. "Nie chciało mi się płakać"
Szacuje się, że T-14 Armata kosztuje od 5 do nawet 9 milionów dolarów, czyli znacznie drożej niż rosyjskie czołgi T-90, T-80 i T-72. Wszystkie z wymienionych czołgów armii rosyjskiej w Ukrainie poniosły już ciężkie straty. Armia Władimira Putina postawi na tańsze, ale także zawodne maszyny T-90M.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.