We wtorek, 16 lipca Prokuratura Okręgowa w Gdańsku, która zajmuje się katastrofą lotniczą w Gdyni, ogłosiła, że czarne skrzynki z Bielika zostaną otworzone w laboratorium producenta. Śledczy obawiają się, że mogło dojść do ich uszkodzenia. Naruszona bowiem została obudowa, w której są umieszczone. Mogły do tego doprowadzić zarówno płyny eksploatacyjne Bielika, jak i sama akcja gaśnicza - informuje "Super Express".
W obawie przed ewentualnym dalszym uszkodzeniem czarnych skrzynek samolotu prokuratura zdecydowała się na ich przesłanie do laboratorium producenta, gdzie zostaną otwarte. Ma to pozwolić na uzyskanie informacji, które zapisały się na rejestratorach i pomóc w ustaleniu przyczyn katastrofy.
Czekamy na informację ws. terminu takiego badania — przekazała w rozmowie z "Super Expressem" rzeczniczka gdańskiej prokuratury Grażyna Wawryniuk.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zginął doświadczony pilot
Przypomnijmy, do katastrofy lotniczej doszło w piątek 12. lipca na lotnisku Babie Doły w Gdyni. Mjr pil. Robert "Killer" Jeł około godziny 13 odbywał lot treningowy samolotem M-346 Bielik. Lot odbywał się w ramach przygotowań do obchodów 30-lecia Gdyńskiej Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej.
W pewnym momencie maszyna runęła na ziemię, rozbijając się o płytę lotniska. Pilot nie podjął próby katapultowania się. Zginął na miejscu. Tuż po wypadku wielu ekspertów wskazywało, że pilot był dobrze przygotowany i należał do najlepszych w naszym kraju.
Przed zbadaniem czarnych skrzynek trudno przesądzać, co było przyczyną katastrofy, choć zdaniem publicysty lotniczego Tomasza Białoszewskiego, mogło dojść albo do błędu pilotażowego, albo do awarii samego samolotu.
Wygląda na to, że samolot został w pewnej chwili wprowadzony do lekko pochyłej pętli, z której pilot go nie wyprowadził — mówił w rozmowie z dziennikarzami Polsat News.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.