Ripplebrook leży na południowym wybrzeżu Australii, niespełna 100 km na wschód od Melbourne. To tutaj mieści się ogromna farma mleczna państwa Coster. Mając tak liczny żywy inwentarz, ciężko nie mieć dużego doświadczenia, jeśli chodzi o umaszczenia krów, byków czy cieląt.
Widzieliśmy już kilka siódemek czy serduszek na głowach, kilka dziwnych oznaczeń, ale nigdy wcześniej nie widzieliśmy czegoś takiego - opowiadała Megan Coster.
Cielaka podczas codziennego obchodu po farmie zauważył Barry Coster i postanowił mu się przyjrzeć - jak każdemu nowo narodzonemu zwierzakowi w licznym stadzie. W pierwszej chwili, gdy go podniósł, wyglądał jak każdy inny cielak. Wszystko zmieniło się, gdy go obrócił. Okazało się, że cielak ma cztery plamki, które układają się w kształt...uśmiechu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Barry Coster zrobił mu zdjęcie i wysłał do żony. - Nie mogłam w to uwierzyć. Na początku powiększyłam obraz, żeby się upewnić, czy żaden z naszych pracowników nie domalował mu linii - relacjonowała kobieta w rozmowie z Australian Broadcasting Corporation.
Wyjątkowe umaszczenie i wyjątkowy los
Zazwyczaj cielęta takie, jak "Happy" są, brutalnie ujmując, nadwyżką na prowadzonej przez państwa Costerów farmie mlecznej. Jednak dla tego jegomościa cała historia skończy się "Happy"-endem. Mimo, że nie trafi do grona reproduktorów, to z pewnością nie pójdzie na rzeź.
Czytaj także: Ludzie są w szoku! Tak codziennie jeździ do pracy
Dzięki swojemu umaszczeniu cielak szybko stał się ulubieńcem pracowników farmy. I w najbliższych czasach będzie się spełniał jako... żywa kosiarka do trawy!