Do tych tragicznych w skutkach zdarzeń doszło w miniony weekend. Rosyjska armia ostrzelała cywilne budynki w miejscowości Zelenyi Hai. Co najmniej siedem osób zginęło. W wyniku ataku wojsk Putina, wspomniana szkoła została niemal doszczętnie zniszczona, a w środku wybuchł pożar. Osoby, które przebywały w budynku i przeżyły nalot, zostały uwięzione pod gruzami.
Wśród ocalałych jest 57-letnia Oleksandra. Jak wspomina w rozmowie z "The Sun", budynek szkoły powstał niedawno. Lokalna społeczność czekała na niego przez dziesięć lat. Został kompletnie zniszczony w kilka chwil.
Dziesięć lat czekaliśmy na nową szkołę, po czym została zniszczona w sekundę. (...) Dyrektor był na pierwszym piętrze, jest teraz w złym stanie. Inni zginęli. Byłam bibliotekarką w szkole przez 26 lat, miałam tam przyjaciół. W dniu bombardowania schowałam się na boisku. Bóg mnie pobłogosławił - mówi ocalała dla "The Sun".
Oleksandra obecnie jest w drodze do Polski. W Ukrainie zostawiła swojego męża, który ze względu na stan zdrowia nie może podróżować. "Pożegnanie z nim złamało mi serce. Jedziemy do Polski. Nie wiem, czy jeszcze go zobaczę" - powiedziała Ukrainka.
W drodze do Polski jest także Tatiana, która również przeżyła bombardowanie szkoły. 42-latka ukrywała się tam ze swoją 3-letnią córką.
"To było przerażające. Bomba uderzyła bezpośrednio w szkołę i zamieniła ją w pył. Wszyscy wybiegli na zewnątrz. Później słyszałam, że fala uderzeniowa bomby zabiła mieszkającą nieopodal rodzinę" - relacjonuje kobieta.
.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.