Takich historii od początku wojny jest sporo, ale Rosjanie niewiele uczą się na błędach kolegów z innych jednostek na ukraińskim froncie. Były już zatrucia i ataki partyzantów w Melitopolu, Mariuplu czy Ługańsku, teraz na ukraińską gościnę połasili się żołdacy na Krymie. A konkretnie w Symferopolu, gdzie okupanci mają swoją bazę wojenną.
W tejże bazie pojawiły się dwie sympatyczne i młode damy, które przyniosły wojakom jedzenie oraz wódkę. Czy trzeba lepszego dowodu gościnności i dobrych zamiarów? Rosjanie korzystali aż miło, z pewnością na takie dowody sympatii czekali od początku wojny. No i cóż, nie doczekali się. 24 żołdaków nie żyje, kolejnych 11 jest w szpitalu.
Młode damy zniknęły, nie wspominając, że do jedzenia dodały truciznę.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak się okazuje, za całą akcją stoją partyzanci działający na Krymie. Rosjan, którzy są tutaj obecni od 2014 roku i którzy oderwali półwysep od Ukrainy, spotkała straszna śmierć. Miłe młode damy dodały do jedzenia śmiertelną dawkę arszeniku, który spowodował śmierć rosyjskich żołnierzy. I to tyle, jak idzie o gościnę dla agresorów.
Ukraińcy podkreślają, że Krym należy do nich i że odzyskają go po dekadzie bezskutecznych starań.
A Rosjanie, którzy półwyspem rządzą twardą ręką i wprowadzili terror wśród miejscowych, dostali kolejną nauczkę. Ukraińcy walczą z nimi na wiele sposobów, ale ta akcja to było mistrzostwo. Agentki ulotniły się i słuch o nich zaginął. Okupanci ponieśli poważne straty, a najgorsze zapewne przed nimi. Kwiatami raczej nikt ich nie powita...
Ukraińskie służby, które rozwinęły na okupowanych terenach ruch oporu, kolejny raz zaskoczyły Rosjan. A ci nadal sięgają po jedzenie i gościnę od miejscowych, bo armia jest słabo zaopatrzona i wyposażona. Nie ma już lodówek, pralek i konsol, które można ukraść. Teraz wystarczą pierogi, solianka czy swojska okowita serwowana przez miejscową ludność.
Do jedzenia dodawane są trutki na gryzonie, środki chemiczne czy po prostu igły. Napoje zatruwane są tak sprytnie, że Rosjanie kupując je w lokalnych sklepach, nie zdają sobie sprawy z zagrożenia. Partyzanci są aktywni i potrafią uderzyć znienacka, likwidując oficerów, kolaborantów i ludzi reprezentujących władze w Moskwie. Albo zwykłych żołdaków.