Malwina Witkowska
Malwina Witkowska| 
aktualizacja 

Bzdury o powodzi w sieci. Eksperci z Polski i Czech zabrali głos

101

Wbrew plotkom sytuacja w Czechach nie wpływa na stan wód w Polsce, a eksperci z obu krajów współpracują ze sobą i wyjaśniają prawdziwe przyczyny obecnej sytuacji. - Taka suma opadów zazwyczaj powinna spadać w ciągu trzech, czterech miesięcy - mówią o2 naukowcy krajowi oraz ci zza południowej granicy.

Bzdury o powodzi w sieci. Eksperci z Polski i Czech zabrali głos
Jakie są przyczyny powodzi w Polsce? Eksperci zabrali głos. (PAP, PAP/Michał Meissner)

To nie pierwszy raz kiedy Polskę nawiedza powódź i nie pierwszy, gdy plotkuje się o przyczynach tak katastrofalnego w skutkach jej przebiegu. Dezinformacja na ten temat krążyła w przestrzeni publicznej już w 1997 roku. Nie jest prawdą, że to nasi sąsiedzi są odpowiedzialni za zalewanie Polski, poprzez spuszczanie wody ze swoich zbiorników retencyjnych.

Czekamy na to, co będzie. Jak Czesi "puszczą", to może być źle - mówią mieszkańcy Opola i Wrocławia, których pytamy o zagrożenie dla ich miast.

Dlaczego tegoroczna powódź jest tak katastrofalna w skutkach? Jak do plotek dotyczących Czechów, którzy również bardzo ucierpieli, odnoszą się eksperci?

To nie jest prawdziwa informacja. Przyczyną powodzi były intensywne i gwałtowne opady deszczu, które w miniony weekend przekroczyły 200 milimetrów. Dla porównania, taka suma opadów zazwyczaj powinna spadać w ciągu trzech, czterech miesięcy, a czasem nawet pół roku - zapewnia w rozmowie z o2.pl Dariusz Witkowski, hydrolog IMGW-PIB.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: "Ja już nie mam nawet siły płakać". Mieszkańcy Głuchołaz są bezradni

Co spowodowało powódź w Polsce?

Głównym czynnikiem powodzi w Polsce są nawalne opady deszczu. Dlatego też działania retencyjne przeprowadzane w Czechach nie mogły być odpowiedzialne za powodzie na południu Polski.

- W obszarze Sudetów i podgórza sudeckiego spływ wód jest szybki i powierzchniowy, szczególnie ze względu na obecność bazaltu i gliny, które charakteryzują się niską przepuszczalnością. W rezultacie, woda gromadzi się szybko w najniższych punktach terenu, co sprzyja intensywnemu kumulowaniu się wód opadowych - powiedział w rozmowie z o2.pl prof. dr hab. Maciej Zalewski z Europejskiego Regionalnego Centrum Ekohydrologii Polskiej Akademii Nauk.

Według profesora nowoczesne rolnictwo przemysłowe eliminuje zadrzewienia śródpolne oraz strefy buforowe między strumieniami a polami. To prowadzi do zwiększenia spływu wód i ma negatywny wpływ na sytuację powodziową.

Ujednolicenie krajobrazu rolniczego skutkuje utratą materii organicznej w glebie, co sprawia, że traci ona swoje właściwości retencyjne i nie zachowuje się jak "gąbka" - podkreślił prof. dr hab. Maciej Zalewski.
Trwa ładowanie wpisu:twitter

Ostrawa walczyła z wodą i "uratowała" Polskę

Z kolei w czeskiej Ostrawie doszło do pęknięcia wału przeciwpowodziowego. Spowodowało to wylanie się wody na prawobrzeżną część miasta, które walczyło z falą powodziową tak samo, jak wiele czeskich miast i miasteczek.

Mimo że sytuacja ta była nieszczęściem, przyniosła pewne korzyści: woda, zamiast spływać Odrą do Polski, rozlała się na Ostrawę, co spowolniło jej przepływ do Polski - oznajmił w rozmowie z o2.pl Dariusz Witkowski.

Synoptyk IMGW-PIB zaznaczył, że intensywne i gwałtowne opady deszczu w obszarach górskich, które mają ograniczoną zdolność retencyjną, oraz specyficzne ukształtowanie terenu, powodują szybki spływ wód do cieków wodnych. - W takich warunkach nie ma możliwości, aby tak ogromna ilość wody nie wywołała powodzi, prowadząc do strat i szkód - dodał.

Trwa ładowanie wpisu:twitter

Polacy są w stałym kontakcie z Czechami

Doktor Roman Volný z biura prognoz w Českým hydrometeorologickým ústave, czyli odpowiedniku polskiego IMGW, w rozmowie z nami poinformował, że w Czechach woda już opada, a sytuacja powodziowa się stabilizuje. Jednak są jeszcze rejony, do których dostęp jest mocno utrudniony.

Zaznaczył, że jeszcze przed powodzią, Czesi byli w stałym kontakcie z polską stroną i z biurem IMGW we Wrocławiu. To norma, współpraca obu instytucji trwa od dekad.

Wspólnie monitorowaliśmy prognozy i przygotowywaliśmy się na sytuację, która ma miejsce. Nie mamy wpływu na to, ile spadło deszczu w regionie i jak dużo wody się pojawiło. Tego nie jesteśmy w stanie kontrolować - dodał nasz czeski rozmówca.

- Nasz system hydrologiczny jest dużo lepszy, niż w 1997 roku. Są oczywiście rzeczy, które można poprawić, ale wiele nie da się zrobić, gdy spadnie tak dużo deszczu i pojawia się nagle tyle wody. Staramy się tym zarządzać, choć sytuacja powodziowa ma to do siebie, że są problemy z komunikacją i tak było na pewno w tym roku. Cały czas kontaktujemy się z polską stroną i sobie pomagamy - dodał dr Roman Volný.

Malwina Witkowska, dziennikarka o2.pl

Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.
Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje się tutaj.

Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić