Walki o Chersoń były jednymi z najbardziej zażartych i krwawych starć pierwszych miesięcy rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Wcale niemałe miasto (przed wojną liczyło ponad 280 tys. mieszkańców) było jednym ze strategicznych celów Rosjan na początku wojny. Ostatecznie jednak wojskom ukraińskim udało się odbić Chersoń jeszcze w listopadzie 2022 r.
Ucieczka wojsk Putina z Chersonia obfitowała w wiele symbolicznych momentów. Jedną z ostatnich decyzji Rosjan przed opuszczeniem Chersonia była kradzież zwierząt z tamtejszego zoo. Niewielu Ukraińców było tym faktem zaskoczonych - wcześniej widzieli przecież, jak Rosjanie kradli pralki czy toalety.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wyjątkowo duży opór względem rosyjskich żołnierzy stawiał pewien szop. Ostatecznie został on złapany, lecz zdążył napsuć krwi Rosjanom plądrującym chersońskie zoo. Dla Ukraińców stał się on symbolem tej wojny i absurdalnych zachowań rosyjskiej armii.
Propagandowy charakter zdobytego szopa postanowili jednak wykorzystać sami Rosjanie. Zamiast trafić, jak reszta zwierząt z Chersonia, do parku safari na Krymie, został on przydzielony do jednostki powietrznodesantowej. Otrzymał nawet nowe imię - Chersoń. Rosjanie stworzyli również specjalny kanał na Telegramie "Szop z Chersonia", na którym publikowano materiały propagandowe wspierające rosyjskich spadochroniarzy i zachęcano do wpłacania pieniędzy na tamtejsze wojsko.
Okazuje się jednak, że upilnowanie szopa może być trudniejsze, niż może się wydawać. Na wielu rosyjskich kanałach na wspomnianym Telegramie zaczęła bowiem pojawiać się informacja, że... Chersoń został skradziony i zabrany w nieznane miejsce.
Mężczyzna, który skradł szopa, Roman, nie jest jego właścicielem. Roman pojawił się z nim w kadrze - można przeczytać w poście Antona Heraszczenki na platformie X (wcześniej Twitter).
Kim jest Roman? Tego niestety nie wiadomo. Niektóre doniesienia twierdzą jednak, że jest to jedna z osób odpowiedzialna za wspomniany kanał, która postanowiła ukraść dla siebie szopa wraz z zebranymi pieniędzmi. Ich suma ma wynosić aż 20 mln rubli (ok. 900 tys. zł). Nie są to jednak potwierdzone informacje, chociaż informują o tym źródła niezależne od siebie.