W całej Francji trwają protesty. Najgoręcej jest w stolicy - Paryżu. Policja kolejny raz starła się z manifestującymi. Użyto gazu łzawiącego. Co wzburzyło mieszkańców tego kraju?
Francuzi na ulicach. Dlaczego protestują?
Przypomnijmy. Tamtejszy rząd postanowił podwyższyć wiek emerytalny (z 62 do 64 lat). Przy okazji zdecydowano się na użycie art. 49.3 konstytucji.
Czytaj także: Rosjanie się przygotowują. "Okopy na plażach"
To zaś dało możliwość przyjęcia reformy bez głosowania w Zgromadzeniu Narodowym (francuski odpowiednik Sejmu). Reformę poparł prezydent Emmanuel Macron. Było to zresztą częścią jego programu wyborczego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Protestują związki zawodowe, zdecydowanie przeciwko podwyższeniu wieku emerytalnego w sondażach opowiadali się też obywatele.
Jak sytuacja we Francji wygląda oczami zwykłego mieszkańca? Porozmawialiśmy o tym z 35-letnim Jeremym. Mężczyzna pracuje w branży technicznej i mieszka pod Paryżem.
Czytaj także: Żołnierka nie żyje. Wcześniej zgłaszała molestowanie
Francuz o strajku. "Musiał się zacząć"
Najpierw proszą Francuzów o wyrażenie opinii na ten temat, wszyscy się sprzeciwiamy. Potem korzystają z 49.3. Nic dziwnego, że niemal wszyscy we Francji są naprawdę wściekli. Dla nas jest to absolutnie sprzeczne z zasadami demokracji - mówi Francuz w rozmowie z o2.
Sam jednak nie strajkuje. - Powód jest prosty – mam nową pracę. Ale gdyby to było możliwe, to tak, dołączyłbym. Bo to nie chodzi tylko o mnie, ale także o moje dzieci i wszystkich obywateli mojego kraju. Do strajku przystąpił za to już mój teść i kilku moich znajomych – opowiada. I zaraz podkreśla, że "całkowicie popiera protesty".
Ten strajk musiał się zacząć, wszyscy walczymy o naszą przyszłość, wszyscy prosimy rządzących, aby szanowali ludzi. Z kolei rząd i prezydent tylko pokazują nam, że zupełnie im na nas nie zależy - dodaje rozgoryczony.
Od kilku dni widzimy zdjęcia i nagrania płonącego Paryża. Świadczą one o tym, że sytuacja naprawdę jest poważna. Jeremy przekonuje jednak, że z jego perspektywy wygląda to wszystko nieco inaczej.
- Płonący Paryż? Tak naprawdę dotyczy to tylko bardzo małego obszaru. Bywa, że samochody są podpalone przez ekstremistów. Jednak ci ludzie nie reprezentują wszystkich protestujących Francuzów. Niestety, media pokazują takie zdjęcia i nagrania po to, by mówić, że to nie jest strajk pokojowy. Niekorzystne obrazki służą temu, by zwrócić ludzi we Francji przeciwko tym, którzy są na ulicy – twierdzi.
Francuzi są znani z tego, że często wychodzą na ulicę. Olbrzymie protesty odbywały się w tym kraju między innymi przeciwko surowym przepisom covidowym. Kilka lat temu zaś cały świat oglądał manifestacje ruchu żółtych kamizelek.
Ale teraz to nie jest strajk, jak każdy inny. Tym razem jest inaczej. Sytuacja we Francji naprawdę jest poważna. Moim zdaniem to tylko początek - zarzeka się jednak nasz rozmówca.