Rosyjska armia ponosi tak potężne straty w Ukrainie, że dowódcy zdecydowali się w grupach szturmowych wysyłać na pierwszą linię kobiety. To precedens, o którym dotąd nie było mowy. Już kilka miesięcy temu wojsko Władimira Putina rozpoczęło rekrutację wśród więźniarek w zakładach i koloniach karnych. Teraz okupant poszedł krok dalej.
Nie może być mowy o pomyłce. Żołnierze Sił Zbrojnych Ukrainy znaleźli w okopach ciała rosyjskich żołnierzy, a wśród nich zwłoki kobiet. Nie mają mundurów i naszywek medycznych, nie są więc sanitariuszkami. Służą razem z mężczyznami w oddziałach "Storm-Z" i słane są na rzeź wraz z nimi. Tak samo jak tysiące skazańców z całej Rosji.
Paradoksalnie, to Moskwa niedawno jeszcze oskarżała Kijów o wykorzystywanie kobiet na pierwszej linii frontu. Prawda okazała się być znacznie ciekawsza.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rosyjscy dowódcy już wiedzą, że nie wystarczy im zmobilizowanych jesienią żołnierzy do walki, ale nic w tym dziwnego. Od jesieni tracą po tysiąc ludzi dziennie, prowadząc swoje słynne "mięsne szturmy" i starając się utopić Ukrainę we krwi. Teraz okazuje się, że zaczyna brakować mężczyzn, więc do walki na froncie mobilizują kobiety.
Zaczęli od skazanych za przestępstwa, które zwie się w kraju "wilczycami" albo "wiedźmami".
O rekrutacjach prowadzonych w kobiecych koloniach karnych było wiadomo już od paru miesięcy. Ale nikt nie spodziewał się, że Rosjanie wyślą więźniarki na pierwszą linię walk. Może do kompanii pomocniczej, albo jako medyków pola walki. Są jednak pierwsze potwierdzone przypadki mobilizacji do walki i wcielania Rosjanek grup szturmowych.
Oczywiście ramach oddziału "Storm-Z" i karnych kompanii, które są z niego wyłaniane.
Ukraińcy pokazali dowody, na nagraniach z rejonu zaporoskiego widać poległe żołnierki w pełnym bojowym umundurowaniu. Nie ma śladów, by były sanitariuszkami czy służyły jako medycy. To tragiczne i szokujące "nowości" w tej wojnie, zapewne nie ostatnie ze strony żołnierzy Władimira Putina. Niestety, Moskwa nie liczy się z ceną życia ludzkiego.
Skazańcy walczą i giną, ale część wraca do domów i zaczyna zagrażać ludziom.
Wracają do swoich społeczności w całym kraju i często popełniają te same zbrodnie, za które pokutowali w więzieniach oraz koloniach karnych. Są wśród nich mordercy, gwałciciele, pedofile czy narkomani. Innym słowem, kwiat rosyjskiego wojska. Nikt ich po powrocie z wojny nie monitoruje, nikt im nie pomaga i nikt nie wie, co zrobią.