Bruno Muschalik wyleciał do Indii pod koniec lipca 2015. Po lądowaniu w stolicy kraju - New Delhi, miał zamiar przez trzy tygodnie zwiedzać północne regiony.
Wieczór 7 sierpnia 24-latek spędził w towarzystwie pary turystów poznanych w hostelu Manalsu Guest House w Manali. To właśnie tam ostatni raz skontaktował się z bliskimi. Jego ostatnią wiadomością było potwierdzenie, że spakował się na trzydniową wędrówkę do Doliny Parwati.
Miejsce to, jest popularne wśród zagranicznych turystów. Oferuje ono zupełnie odmienne krajobrazy od przeludnionych miast, porównywalne ze szwajcarskimi Alpami.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dolina ta jest osławiona ze względu na uprawę haszyszu, a przez liczne przypadki zaginięć i morderstw zagranicznych turystów, stąd nadano jej przydomek "Doliną Cieni".
Magda i Piotr Mieśnik piszą, że wszystkie przypadki tajemniczych zniknięć i zgonów turystów w tym miejscu, łączą te same cechy - brak świadków oraz zmowa milczenia okolicznych mieszkańców.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Poszukiwania Bruno Mushalika trwają już blisko dziewięć lat. Rodzina podjęła wiele wysiłków, od organizowania akcji poszukiwawczych po regularne wizyty w Indiach. Ojciec poszukiwanego, znany fotograf i grafik, profesor katowickiej ASP - Piotr Muschalik, odwiedził ten kraj już ponad 17 razy. Wciąż nie ma śladów ani dowodów na to, by Bruno nie żył - jego ślad urwał się w miejscowości Kosol.
Liczymy, że jest uwikłany w jakąś społeczność. Może został mnichem i gdzieś przebywa. Słyszałem o wielu przykładach takich przemian ludzkich - powiedział Piotr Muschalik w rozmowie z "Super Expressem".
Rodzina Bruno Muschalika apeluje do odwiedzających Indie oraz okolice "Doliny Cieni", aby pamiętali o jego historii i nasłuchiwali czy nie ma nowych wieści o ich synie.
Czytaj także: Wałęsie puściły nerwy. W środku nocy zaczął błagać