Donald Trump pozował razem z Melanią przed pomnikiem papieża. Amerykańska para prezydencka odwiedziła we wtorek sanktuarium św. Jana Pawła II w Waszyngtonie. Po złożeniu wieńców przyszedł czas na krótką sesję fotograficzną.
Prezydent USA i jego małżonka mieli iście grobowe miny. Donald Trump zmusił się do uśmiechu, ale Melania nie zmieniła kamiennego wyrazu twarzy. Przez całą wizytę kryła się za okularami przeciwsłonecznymi.
Z nagrań dziennikarzy można wywnioskować, że amerykański prezydent dyskretnie poprosił swoją żonę, żeby uśmiechnęła się do zdjęć. W odpowiedzi Melania Trump zaprezentowała fotografom bardzo krótką serię ćwierćuśmiechów i grymasów, po czym wróciła do martwej powagi.
Nagranie widziało już ponad 12 mln ludzi. Dziennikarz CNN nazwał tę scenę "cichym buntem Melanii". Niektórzy internauci współczują amerykańskiej pierwszej damie niezręcznej sytuacji i uważają jej grobowy nastrój za dowód kryzysu małżeńskiego.
Inni kpią z jej "dąsów" na męża. Złośliwi wklejają też zdjęcia rozpromienionej Melanii Trump w trakcie jej spotkań m.in. z Barackiem Obamą lub premierem Kanady.
Jeśli Donald chce, żeby Melania się uśmiechnęła, niech pokaże jej zdjęcia Justina Trudeau - komentują kpiąco internauci.
W wielu amerykańskich miastach wciąż szaleją zamieszki
Kilkanaście godzin przed wizytą Trumpa w sanktuarium amerykańskie służby specjalnie miały użyć gazu łzawiącego wobec pokojowych protestujących przed Białym Domem. W ten sposób prezydent mógł przedostać się do pobliskiego kościoła episkopalnego św. Jana i tam stanąć do "sesji fotograficznej" z Biblią w ręce. Takie "ocieplanie wizerunku" z pomocą chrześcijaństwa zostało skrytykowane przez wielu amerykańskich duchownych.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.