Do dramatycznego zdarzenia doszło ponad miesiąc temu, na krytej pływalni Orbita WST Spartan przy ul. Wejcherowskiej 34. Wówczas paraolimpijczyk podczas treningu dostał zawału serca. Z ustaleń "Gazety Wyborczej" wynika, nie mógł liczyć na natychmiastową pomoc ze strony ratowników.
Według naszych rozmówców tego zdarzenia ratownicy nawet nie zauważyli. Dopiero po 4 minutach nieprzytomnego paraolimpijczyka na dnie basenu zauważyła klientka będąca na basenie i zaczęła głośno wzywać pomocy - podaje "GW".
Jeden z rozmówców dziennika dodaje, że ratownik, którego stanowisko było przy poszkodowanym, nie wskoczył do wody, tylko zaczął wołać do swoich kolegów ze zmiany, którzy mieli swoje stanowiska po innej stronie basenu.
Czytaj więcej: Za dużo wypił i nie mógł wydostać się z basenu. Straż pożarna interweniowała dwa razy
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tak więc ostatecznie na ratunek mężczyźnie ruszyli dopiero instruktor i biegnący z drugiej części basenu ratownik.
Z przekazanych informacji wynika, że mężczyzna został wyciągnięty z wody bez oznak życia. Konieczna była reanimacja przy użyciu automatycznego defibrylatora. Została też wezwana karetka, która zabrała nieprzytomnego mężczyznę do szpitala.
Podkreślmy, że jeszcze przed przyjazdem karetki mężczyźnie udało się przywrócić funkcje życiowe.
Czytaj również: Zaatakował nożem kobietę w parku. Szuka go policja
Według jednego ze świadków, do którego dotarła "Gazeta Wyborcza" pełniący dyżur ratownik nie potrafił pływać albo bał się wskoczyć do wody.
Pierwsze, co by zrobił każdy z nas, gdyby zobaczył taką sytuację, że ktoś jest pod wodą, to od razu wskoczyłby, żeby wyciągać, prawda? A on zaczął wołać innych dwóch ratowników, a zanim oni przybiegli, zanim wskoczyli, zanim wyłowili, to ciało było sine. A w takiej sytuacji liczą się naprawdę sekundy, a tutaj stracono dużo czasu - zauważa.
Koordynator ratowników z pływalni Orbita o zdarzeniu
W związku zaistniałą sytuacją "Gazeta Wyborcza" skontaktowała się z Tomaszem Jarockim, koordynatorem firmy MultiGrupa, która zatrudnia ratowników z basenu Orbita. Mężczyzna potwierdził wypadek, jednak zaprzeczył niewłaściwemu zachowaniu ratownika.
To są jakieś bzdury, co pani mówi. Klient był pod wodą dwie minuty, a nie cztery, ratownicy od razu zareagowali i podjęli reanimację. Natychmiast została wezwana karetka, klient odzyskał funkcje życiowe i przeżył, więc musi być wdzięczny, że go uratowali. Nikt z ratowników pracy nie unikał - mówi koordynator.
Dodajmy, że wrocławska policja potwierdziła, że prowadzone jest postępowanie dotyczące narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, które miało miejsce na terenie pływalni Orbita.
Czytaj także: Brutalna bójka na niemieckim basenie. To już kolejny raz