Elizabeth Davies ma 93 lata. Już od 17 lat mieszka w domu opieki w Llanbedrog na walijskim półwyspie Llŷn. W ostatnich dniach doszło tam do dramatycznej sytuacji. Seniorka upadła i nie była w stanie wstać o własnych siłach. Personel domu opieki od razu wezwał karetkę pogotowia. Podejrzewano u kobiety złamanie biodra.
Czytaj także: Szok w sklepach. Polskie jabłka droższe niż pomarańcze
Niestety, 93-latka przez około 25 godzin czekała na pomoc na podłodze domu opieki. Tyle czasu zajęło karetce dotarcie na miejsce i zabranie Elizabeth do szpitala. Następnie seniorka czekała kolejne 12 godzin, zanim została przyjęta na oddział.
Pracownicy ośrodka wezwali pogotowie, ale oznajmiono, że karetka nie będzie dostępna przez sześć do ośmiu godzin, ponieważ ratownicy byli tak zajęci - powiedział w rozmowie z ITV Ian Davies, syn seniorki.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo...
93-latka złamała biodro. Leżała na podłodze 25 godzin
Ian stwierdził, że personel domu opieki wykonał "doskonałą robotę". Pracownicy starali się, aby Elizabeth czuła się komfortowo, leżąc na drewnianej podłodze. Podłożyli kobiecie poduszkę pod głowę. Włączyli też grzejnik i okryli ją kocami, by zapewnić ciepło.
Czytaj także: Prezent od ZUS dla seniorów. To już pewne
Personel domu opieki pozostał z Elizabeth przez całą noc. Seniorka nie była w stanie podnieść się, by dotrzeć do toalety. Musiała mieć specjalny pampers, by czuć się swobodnie i załatwić potrzeby fizjologiczne w miejscu upadku. Dom opieki miał wykonać w sumie dziewięć telefonów. Do szpitala dzwoniła także rodzina seniorki.
Za każdym razem, gdy dzwonili w celu uzyskania informacji, mówiono im, że jest "priorytetem" i że karetka przyjedzie tak szybko, jak to możliwe. Ostatecznie około 13:15 w niedzielę, jakieś 25 godzin i 30 minut po upadku Elizabeth, kierownik walijskiego pogotowia przeprosił 93-latkę za czas oczekiwania.
Presja zimowa w połączeniu ze wzrostem popytu, poziomem chorób personelu i szerszymi obciążeniami systemowymi ograniczyły naszą zdolność do reagowania. Rozległe opóźnienia (...) są dobrze udokumentowane i doprowadziły do bardzo długiego czasu oczekiwania - opisał sytuację kierownik ratowników.