Informacja o śmierci byłego strażaka pojawiła się w sobotę 21 września. Mateusz Gawron z poważnym nowotworem języka walczył od dwóch lat, kiedy to we wrześniu 2022 r. Usłyszał diagnozę, która całkowicie zmieniła jego życie. Po zaledwie kilku miesiącach wykryto u niego również przerzuty na płuca.
Mimo to mężczyzna nie poddał się chorobie. Ta jednak nie odpuszczała i szybko zmusiła go do rezygnacji z pracy strażaka w Jednostce Ratowniczo – Gaśniczej w Tarnowskich Górach. Nie zawiesiło to jednak jego działalności polegającej na pomaganiu innym. Swoją walką dzielił się bowiem systematycznie w mediach, montując do badań oraz wspierając osoby będące w podobnej sytuacji.
Ostatnie trzy tygodnie to było dla mnie piekło. Stan zapalny płata płuca odebrał mi jakiekolwiek siły. Na dodatek miałem dwa razy TK z kontrastem gdzie przy moim osłabieniu kontrast powoduje u mnie napady zimno/ciepło i poty. Zrobiła mi się przetoka chyba najgorsze co mogło mnie spotkać na tym etapie choroby – napisał w ostatnim poście Mateusz Gawron.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dramat w Tarnowskich Górach. Nie żyje znany strażak
Do ostatnich chwil wszyscy liczyli, że Mateuszowi Gawronowi uda się powrócić do zdrowia. By zebrać pieniądze potrzebne na jego leczenie powstała nawet specjalna zbiórka, której nigdy nie udało się dokończyć.
Były strażach osierocił dwójkę dzieci - córkę Sarę i syna Maksa. Zostawił również żonę, z którą tworzył firmę zajmującą się cateringiem dietetycznym. Przed dołączeniem do straży Mateusz Gawron pracował bowiem jako trener.