Makabrycznego odkrycia dokonał mężczyzna, który 28 sierpnia przeszukiwał okolice Wisły na warszawskiej Białołęce. Gdy pływał po rzece, zauważył podejrzanie wyglądający przedmiot. Z relacji "Super Expressu" wynika, że mogła to być ludzka czaszka.
Przedmiot miał leżeć na wiślanej wyspie, w rejonie Kępy Tarchomińskiej. Mężczyzna natychmiast zgłosił zdarzenie służbom, które udały się na miejsce.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Policja potwierdza dokonane odkrycie. Nie wiadomo, czy to czaszka
Warszawscy policjanci potwierdzają, że miało miejsce zgłoszenie o znalezieniu przedmiotu przypominającego ludzką czaszkę. Pewne jest, że znalezisko zabezpieczono do badań i zajmą się nim teraz biegli.
Czytaj także: Kulisy śmierci Polaka w Grecji. Służby zabrały głos
Zgłoszenie wpłynęło do nas około godziny 8. Otrzymaliśmy informacje o przedmiocie przypominającym czaszkę. Przedmiot odkryto na 529 kilometrze Wisły, w rejonie Kępy Tarchomińskiej. Trwają czynności na miejscu - przekazała w rozmowie z "Super Expressem" mł. asp. Aleksandra Wasiak z warszawskiej policji.
Ze względu na możliwość podłoża kryminalnego, o sprawie powiadomiono prokuratora. Śledczy nie mają jeszcze pewności, że to ludzka czaszka.
Według dziennikarzy "Super Expressu", znaleziska dokonał ojciec zaginionego przed rokiem Krzysztofa Dymińskiego. Mężczyzna ma regularnie przeszukiwać teren, przy którym ostatni raz widziano jego syna.
Reporterzy "SE" dodają, że ojciec nastolatka dokonał już jednego, makabrycznego odkrycia. Kilka miesięcy temu miał znaleźć w Wiśle ciało mężczyzny. Zachował się wzorowo, zabezpieczając miejsce zdarzenia i wzywając służby.