W połowie września u ponad 20 więźniów w obozie pracy w hrabstwie Tongnim w Korei Północnej zdiagnozowano tyfusa (inaczej dur brzuszny) i paratyfusa (inaczej dur rzekomy). Niektórzy więźniowie skarżyli się na nagły ból brzucha i utrzymującą się gorączkę, wywołując podejrzenia urzędników obozu o wybuchu epidemii koronawirusa.
Jednak jak wiadomo przywódca kraju Kim Dzng Un nie potwierdził ani jednego przypadku zakażenia koronawirusem w Korei Północnej od początku trwania pandemii.
Jak donosi Daily North Korea nie wiadomo, jaka jest dokładna przyczyna epidemii tyfusa. Władze podejrzewają jednak, że zła jakość wody i "bakterie" w żywności wysyłanej spoza ośrodka, spowodowały wybuch choroby.
Władze wydały również rozkazy obywatelom, aby gotowali wodę przed wypiciem, a Koreańczykom mieszkającym w pobliżu obozu pracy zakazano zbliżania się do zakładu.
Od wybuchu epidemii 19 osób zostało poddanych kwarantannie z dala od rodzin w szpitalu w Dongrim, gdzie przechodzą badania krwi, moczu i temperatury. Prawdopodobnie powrócą do swoich miejsc zamieszkania po 10 października.
Więźniowie obawiają się, że nie będą w stanie znieść bardzo intensywnej pracy wymaganej od nich w październiku i listopadzie, jeśli nie będą mogli dostawać dodatkowej żywności od swoich rodzin. W tych miesiącach więźniowie są zmuszani do ciężkiej pracy w górach, gdzie mają zbierać drewno na opał.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.