Do sytuacji doszło 7 lutego w Wyszkowie, w województwie mazowieckim. Jeden z kierowców postanowił wjechać autem na zamarzniętą rzekę. Kiedy się tam pojawił, pojazd zaczął się ślizgać. W pobliżu znajdowały się dzieci, którym zagrażało niebezpieczeństwo.
Na miejscu pojawiła się policja. Kierowca zdążył jednak do tego czasu opuścić miejsce zdarzenia. Wszystko zarejestrowały jednak kamery miejskiego monitoringu. Funkcjonariusze rozpoczęli prowadzenie czynności w sprawie.
Driftował na zamarzniętej rzece. Został ukarany
Zdaniem policji doszło do wykroczenia, a nie przestępstwa. Kierowca będzie musiał teraz zapłacić mandat. Pod uwagę wzięto także jego wyjaśnienia.
Czynności, które zostały przeprowadzone w ustaleniu z prokuratorem, pozwoliły podjąć decyzję o ukaraniu kierowcy. Czyn zakwalifikowano jako wykroczenie i stworzenie zagrożenia w ruchu lądowym poza drogą publiczną. Kierowcę ukarano mandatem karnym w wysokości 200 złotych - powiedział Damian Wroczyński, rzecznik prasowy policji w Wyszkowie, w rozmowie z "Faktem".
W trakcie postępowania okazało się, że jeździł jedynie po płytkim rozlewisku. Lód, jak zapewnił Wroczyński, był na tyle gruby, że nie stanowiło to zagrożenia dla przebywających na tafli.