O sprawie poinformował portal "Daily Mail". 23 kwietnia John Sherwood "głosił ewangelię" przed stacją metra Uxbridge w Londynie. Zgromadzonym osobom nie spodobał się jednak homofobiczny język duchownego. Na miejsce wezwano policję.
Policjanci po przybyciu na miejsce postanowili interweniować wobec 71-latka. Oskarżyli go o homofobiczny język i aresztowali na podstawie ustawy o porządku publicznym. Pastor odmówił funkcjonariuszom zejścia ze stołka, z którego wygłaszał kazanie. Duchowny został przez nich zdjęty siłą na ziemię i zakuty w kajdanki. Całe zajście zostało nagrane, a wideo opublikowano na Twitterze.
Czytaj także: Gwiazda YouTube'a w akcji. Miał być z tego fajny film, skończyło się masakrą twarzy
Pastor trafił na komisariat, z którego później zwolniono go bez postawienia zarzutów. 71-latek skomentował sprawę swojego zatrzymania w rozmowie z "Daily Mail". Przyznał, że jego zdaniem nie zrobił nic złego. Policji miał tłumaczyć się wolnością religii i sumienia. W jego ocenie sytuacja, która go spotkała, nie powinna się wydarzyć.
Nie mówiłem żadnych homofobicznych komentarzy, po prostu definiowałem małżeństwo jako związek między mężczyzną i kobietą. Mówiłem tylko to, co mówi Biblia - nie chciałem nikogo skrzywdzić ani urazić - powiedział pastor.
Policję skrytykowała również Andrea Williams z grupy Christian Concern. Jej zdaniem funkcjonariusze wykazali się brakiem zrozumienia dla wolności słowa. Rzecznik londyńskiej policji przyznał za to, że Dyrekcja ds. Standardów Zawodowych obejrzała nagranie z zatrzymania pastora i nie miała żadnych zastrzeżeń do zachowania mundurowych.
Prawa chroniące wolność publicznego głoszenia są bardzo silne. Niestety, zbyt często widzimy funkcjonariuszy policji, którzy za szybko aresztują po pierwszych sugestiach, że członek społeczeństwa jest urażony - przyznała Andrea Williams.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.