Ciężarna dziennikarka Charlotte Bellis nie może wrócić do rodzinnego kraju. Obywatelka Nowej Zelandii nie miała wyjścia, więc poprosiła talibów o pomoc. Wraz z partnerem mieszkają w Afganistanie. Mężczyzna jest fotoreporterem, Charlotte pracowała dla Al Jazeery.
W Katarze, gdzie dotychczas przebywali partnerzy, seks przedmałżeński jest nielegalny. Ciąża była dla dziennikarki zaskoczeniem. Długo ukrywała fakt, że spodziewa się dziecka. Chciała jak najszybciej opuścić Katar i Afganistan.
Niestety, z powodu pandemii i restrykcji granicznych, Nowa Zelandia nie chce przyjąć jej z powrotem. W listopadzie kobieta wraz z partnerem przeniosła się do jego rodzinnej Belgii. Nie była jednak rezydentką i nie mogła zostać tam na długo, jak podaje BBC.
Bellis zwróciła się o pomoc do talibów. Zapewnili, że może urodzić dziecko w Afganistanie. Warto wspomnieć, że Talibowie są regularnie krytykowani za brutalne łamanie praw kobiet poprzez aresztowania, torturowanie, a nawet zabijanie aktywistów i działaczy.
Kiedy Talibowie oferują ci - ciężarnej, niezamężnej kobiecie - bezpieczne schronienie, wiesz, że twoja sytuacja jest pokręcona - napisała dziennikarka.
Poród w afgańskim szpitalu może być wyrokiem śmierci dla dziennikarki. Panuje tam zły stan opieki położniczej. Kobieta określiła swoją ciążę jako "cud". Wcześniej lekarze powiedzieli jej, że nie może mieć dzieci. Bellis w maju ma urodzić dziewczynkę.
Po nagłośnieniu sprawy oraz rozmowach z prawnikami i władzami w Nowej Zelandii, jej sprawa wydaje się posuwać do przodu, jak twierdzi kobieta. Mimo to, nie otrzymała jeszcze zgody na wyjazd do kraju.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.