Brandon Bernard został uznany za zmarłego w czwartek o 21:27 lokalnego czasu. Był najmłodszym człowiekiem w USA, który otrzymał wyrok śmierci od prawie 70 lat.
Mężczyznę skazano za udział w zabójstwie Todda i Stacie Bagley w 1999 r. Para została okradziona i zamknięta w bagażniku samochodu przez 5 nastolatków. Jeden z nich ich postrzelił, a 19-letni wówczas Bernard podpalił auto.
40-latek stracony w USA. Jakie były jego ostatnie słowa?
Wnioski o ułaskawienie mężczyzny zostały odrzucone przez Sąd Najwyższy. 40-latek tuż przed śmiercią przeprosił rodzinę ofiar.
Przepraszam. Chciałbym móc to wszystko cofnąć, ale nie mogę. To jedyne słowa, które mogę powiedzieć i które całkowicie oddają to, co czuję teraz i jak się czułem tamtego dnia - powiedział.
Rodzina Bagleyów w oświadczeniu podziękowała Donaldowi Trumpowi i rządowi federalnemu za wykonanie wyroku. O ułaskawienie mężczyzny walczyła m.in. Kim Kardashian. Celebrytka rozmawiała z mężczyzną zaledwie godzinę przed jego śmiercią.
Brandon, jak zawsze bezinteresowny, skupił się na swojej rodzinie i upewniał się, że wszystko z nimi w porządku. Powiedział mi, żebym nie płakała, bo nasza walka jeszcze się nie skończyła. (...) Mogłabym bez przerwy mówić o tym, jak niesamowitą osobą był Brandon. Wiem, że opuścił tę ziemię, czując się wspierany, kochany i spokojny. To po prostu musi się zmienić: nasz system jest tak popie***ony - pisała na Twitterze Kim Kardashian.
Zobacz także: Przestępstwa seksualne w show-biznesie. Przykładów nie brakuje