8 maja 1944 roku w gabinecie Adolfa Eichmanna – wysokiego funkcjonariusza SS, architekta Zagłady i człowieka pośrednio odpowiedzialnego za wszystkie zbrodnie, jakie popełniono w Auschwitz-Birkenau – pojawił się Joel Brand, reprezentujący Komitet Pomocy i Ocalenia.
Była to syjonistyczna organizacja, wspierająca Żydów pragnących podjąć próbę ucieczki z okupowanej Europy. Jej podopieczni dotąd kierowali się w pierwszej kolejności na względnie bezpieczne Węgry.
Kraj nad Balatonem aż do początku 1944 roku zachował sporą niezależność polityczną za cenę ścisłego sojuszu z III Rzeszą. Dopiero teraz Niemcy wkroczyli do Budapesztu i przejęli pełną kontrolę nad sytuacją. Szybko też zaczęli szykować plan eksterminacji setek tysięcy miejscowych Żydów.
Handel ludźmi zamiast zsyłki do Auschwitz?
Adolf Eichmann był gotów wcielić go w życie. Na szczytach zbrodniczego, hitlerowskiego aparatu władzy pojawiał się jednak alternatywny i nie mniej odrażający pomysł. Taki, w myśl którego węgierscy Żydzi, a także więźniowie Auschwitz z innych krajów mieli stać się towarem.
Niemcy postanowili, że zamiast zabijać kolejnych "podludzi", podejmą próbę ich… sprzedania. Zupełnie jakby byli kłopotliwym towarem, a nie żywymi, myślącymi istotami.
"Gotów jestem sprzedać wam milion Żydów"
Joel Brand usłyszał od nazistowskiego funkcjonariusza szokującą propozycję. Jak wyjaśnia Alex Kershaw w książce "Misja Wallenberga", Obersturmbannführer miał powiedzieć:
Gotów jestem sprzedać wam milion Żydów, krew za pieniądze, pieniądze za krew. Możecie ich zabrać z jakiego chcecie kraju, gdziekolwiek ich znajdziecie – z Węgier, z Polski, ze wschodnich terytoriów, z Theresienstadtu, Auschwitz, skąd się wam podoba.
Kogo chcecie ocalić? Mężczyzn płodzących potomstwo? Kobiety, które mogą je rodzić? Dzieci? Starców? Niech pan siada i odpowie.
Oferta wyszła podobno od samego szefa SS, Heinricha Himmlera. Zszokowany Brand odrzekł, że Komitet jest gotów zapłacić okup za każdego Żyda, jeżeli to miałoby ocalić ich przed eksterminacją.
Szybko okazało się jednak, że Eichmannowi nie wystarczą pieniądze Komitetu. Zbrodniarz oczekiwał od Branda, że ten uda się zagranicę w celu nawiązania kontaktu z większymi organizacjami syjonistycznymi oraz aliantami, a następnie wróci na Węgry z konkretną, dostatecznie sowitą ofertą.
Co jeśli nie pieniądze?
Obersturmbannführer miał wziąć na siebie załatwienie koniecznych do podróży dokumentów. Brand, nie mogąc podjąć tak ważnych decyzji samodzielnie, poprosił o czas na skontaktowanie się z członkami Agencji Żydowskiej. Nad wyraz dobroduszny Eichmann nie miał nic przeciwko.
Dwa dni później, 10 maja 1944 roku, Brand znów został wezwany do gabinetu bezwzględnego mordercy, od którego woli zależał los setek tysięcy ludzi. Teraz miał już zgodę Agencji Żydowskiej na podjęcie negocjacji z esesmanem.
Zakomunikował Eichmannowi, że jest gotów natychmiast wyjechać i że najprawdopodobniej będzie w stanie zaproponować pokaźną kwotę w obcej walucie. Obersturmbannführer stwierdził jednak, że nie interesują go nawet obce pieniądze. Chciał sprzętu.
Dajcie mi dziesięć tysięcy ciężarówek, a ja dam wam milion Żydów. Może pan przekazać aliantom absolutną gwarancję co do mojego słowa honoru, że te ciężarówki nie zostaną nigdy wykorzystane na Zachodzie. Są potrzebne do wyłącznego użytku na froncie wschodnim.
"Zamknę Auschwitz"
Na pytanie Branda jakie są gwarancje, że milion Żydów faktycznie odzyska wolność, Obersturmbannführer oświadczył:
Jeśli wróci pan ze Stambułu z wiadomością, że oferta została przyjęta, zamknę Auschwitz i odstawię na granicę dziesięć procent z obiecanego miliona.
Będziecie mogli zabrać sto tysięcy Żydów, a potem przyprowadzić mi tysiąc ciężarówek.
Będziemy kontynuować wymianę w taki właśnie sposób – tysiąc ciężarówek za każde sto tysięcy Żydów. Nie możecie prosić o nic bardziej sensownego.
Wysłuchawszy tej propozycji nie do odrzucenia, Brand udał się do wyjścia. Zanim dotarł do drzwi, Eichmann rzucił jakby od niechcenia, że powinien się pospieszyć, gdyż on nie żartuje.
Angielska Interwencja
Joel Brand nie tracąc czasu, wyjechał do Stambułu, pozostawiając w Budapeszcie żonę jako zakładniczkę.
W Turcji miało dojść do spotkania z Mosze Szarettem, który stał w tym czasie na czele Agencji Żydowskiej. Ten jednak nie przybył, w związku z czym Brand wyruszył do syryjskiego miasta Aleppo, gdzie miał nadzieję skontaktować z przedstawicielami aliantów, aby przedyskutować z nimi ofertę Eichmanna.
Na miejsce dotarł 10 czerwca 1944 roku. Nawet nie zdążył wysiąść z pociągu, gdy podszedł do niego nieznajomy Anglik. Po upewnieniu się, że ma on do czynienia z Brandem wyprowadził go z wagonu, przed którym czekał już jeep z włączonym silnikiem.
Brand został siłą wepchnięty do samochodu i zawieziony do koszar. Jak się okazało, porwał go brytyjski wywiad.
Brytyjczycy: Nie weźmiemy więźniów Auschwitz
Następnego dnia w luksusowej willi odbyło się spotkanie z brytyjskimi oficerami. Przybysz z Węgier wyjaśnił im szczegółowo propozycję złożoną przez Eichmanna i prosił o uwolnienie, aby mógł wypełnić swoją misję. Brytyjczycy mieli jednak wobec niego inne plany.
Został przewieziony do Kairu, gdzie przez szereg dni poddawano go wielogodzinnym przesłuchaniom. Uczestnikiem jednego z takich „seansów” miał być brytyjski minister rezydent na Bliskim Wschodzie – prywatnie przyjaciel Winstona Churchilla – Lord Moyne.
Według słów Branda powiedział on: "Cóż ja mogę począć z tym milionem Żydów? Gdzie mam ich umieścić?".
Podobny ton pobrzmiewa w raporcie wysłanym przez Brytyjczyków do amerykańskiego Departamentu Stanu, który przytacza w swojej książce Alex Kershaw. Czytamy w nim:
Jeżeli założyć, że propozycja została wystosowana przez Gestapo w formie, w jakiej nam ją przekazano, wygląda na typowy przypadek szantażu lub wojny politycznej...
Pośrednia sugestia, że mielibyśmy przyjąć na siebie odpowiedzialność za utrzymanie dodatkowego miliona osób, jest równoznaczna z poproszeniem aliantów o zawieszenie kluczowych operacji wojskowych.
Żadnych ustępstw
Ostatecznie o odmowie zdecydowała przede wszystkim niechęć Roosevelta i Churchilla do podejmowania jakichkolwiek działań, które mogłyby wyglądać na układania się z wrogiem. Przynajmniej takie wyjaśnienie podał 6 lipca 1944 roku w rozmowie z Mosze Szarettem brytyjski minister spraw zagranicznych Anthony Eden.
Oczywiście należy wątpić w dobre intencje Eichmanna (a właściwie Himmlera). Ale czy nie należało podjąć z nim gry, która skutkowałaby przynajmniej opóźnieniem Zagłady i ograniczeniem skali zbrodni dokonywanych w Auschwitz?
Zainteresował Cię ten artykuł? Na łamach portalu WielkaHistoria.pl przeczytasz również o Polaku, który miał dziesiątki okazji, aby zabić komendanta Auschwitz-Birkenau. Dlaczego tego nie zrobił?
Rafał Kuzak – historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski, mitów i przekłamań. Współautor książki "Wielka Księga Armii Krajowej". Zastępca redaktora naczelnego WielkiejHISTORII. Zajmuje się również fotoedycją książek historycznych, przygotowywaniem indeksów i weryfikacją merytoryczną publikacji.