5 kwietnia ok. godz. 3 nad ranem do posiadłości Eminema w Clinton Township (Michigan) dostał się domniemany złodziej. Na nagraniach z monitoringu widać, że mężczyzna krążył wokół domu, szukając dogodnego miejsca. W końcu jednak wziął kawałek kostki brukowej, wybił nią szybę w kuchni i dostał się do środka. Bez problemu powędrował do sypialni gospodarza i stanął oko w oko z 48-letnim raperem.
Eminem zeznał, że początkowo wziął nieproszonego gościa za swojego siostrzeńca. Nad łóżkiem rapera stał jednak 26-letni Matthew David Hughes. Mężczyzna tłumaczył, że nie chciał niczego ukraść, a jedynie zobaczyć Eminema. Nowe ustalenia policji nadają całej sprawie o wiele poważniejszy ton.
Kiedy pan Mathers (Eminem naprawdę nazywa się Marshall Mathers – dop. red.) zapytał go, dlaczego się tam znajduje, pan Hughes odparł, że jest tam, by go zabić – mówi jeden z policjantów śledczych zajmujących się sprawą.
Adwokat oskarżonego miał zaprzeczyć temu na rozprawie sądowej i dodać, że w ogóle nie doszło do fizycznego starcia między muzykiem a włamywaczem. Linią obrony będzie prawdopodobnie udowodnienie niepoczytalności Hughesa, który podawał się za sąsiada Eminema, a w rzeczywistości był bezdomny.
Za włamanie grozi mu nawet 20 lat więzienia. Może też być ukarany za zniszczenie mienia, za co kodeks karny przewiduje 1000 dol. grzywny lub do pięciu lat więzienia. Hughes może wyjść za kaucją po wpłaceniu 50 tys. dol. Aktualnie czeka na pierwszą rozprawę, wyznaczoną na 28 września.