Jak doniósł lwowski radny z partii UKROP Igor Zinkiewycz, do zdarzenia doszło na Dworcu Stryjskim we Lwowie. Podpalony autokar miał polskie tablice rejestracyjne. W środku nikogo nie było. Sprawcy pozostawili po sobie pocztówki z czerwono-czarną, nacjonalistyczną symboliką, używaną przez Ukraińską Powstańczą Armię (UPA). Te same informacje podał ukraiński portal Wgołos.
Problem w tym, że lwowska straż pożarna oraz policja zaprzeczyły, by prowadziły jakiekolwiek interwencje w tej nocy. Policja oświadczyła, że podane informacje były "fake newsem".
- Rano na miejsce zdarzenia przybyła grupa patrolowa, aby sprawdzić informacje, ale nie potwierdziły się - powiedziała portalowi ZAXID.NET rzecznik lwowskiej policji Swietłana Dobrowolska.
Zinkiewycz upierał się jednak, że do zderzenia doszło, a informację o podpaleniu dostał ze "sprawdzonego źródła". Stwierdził przy tym, że czyn miał być kolejną próbą zaognienia stosunków polsko-ukraińskich. Podobnych incydentów w ostatnich miesiącach było wiele. W grudniu 2017 roku polski autokar we Lwowie rzeczywiście został ostrzelany granatnikiem.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl